Moi
Drodzy! To nie przypadek, że na Górze Przemienienia rozmawiali z
Jezusem Mojżesz i Eliasz. W Starym Testamencie czytamy, że zarówno
Mojżesz jak Eliasz wchodzili na górę, aby rozmawiać z Bogiem.
Mojżesz spotkał się z Bogiem na Górze Synaj, Eliasz na Górze
Horeb. Na Górze Przemienienia spotykali się z tym samym Bogiem
prawdziwym, z którym spotkali się i rozmawiali podczas ich
historycznego życia.
Bardzo
wiele się od tamtego czasu zmieniło. Stała się rzecz trudna do
uwierzenia, przekraczająca wyobraźnię, a przecież prawdziwa. Oto
Bóg prawdziwy, jednorodzony Syn przedwiecznego Ojca, przez którego
świat został stworzony, stał się człowiekiem. Tak wiele jesteśmy
warci w oczach Boga, tak bardzo zostaliśmy ukochani. Mojżesz i
Eliasz rozmawiają na Górze Przemienienia z Bogiem, który
przyjął ludzką naturę i stał się jednym z nas. Ewangelista
Łukasz zapisał, że rozmawiali z Nim o Jego odejściu, jakie
miało się dokonać w Jerozolimie. Albowiem dla kochającego Boga
byliśmy warci nie tylko tego, żeby Syn Boży stał się Synem
Człowieczym, ale również tego, żeby umarł za nas na krzyżu.
Obecność
Mojżesza i Eliasza w scenie Przemienienia Pańskiego podkreśla
tajemnicę zstąpienia Boga do ludzi, tajemnicę przygotowywaną
przez całe dzieje Starego Testamentu i urzeczywistnioną w Jezusie
Chrystusie. Natomiast głos Ojca przedwiecznego wskazuje na tajemnicę
wstępowania ludzi do Boga. Oto Syn mój umiłowany, Jego słuchajcie!
(Mt 17,5). Słuchajcie Go, idźcie za Nim, On jest przewodnikiem
waszego zbawienia.
Tak
łatwo nam mówić, że Chrystus jest Synem Bożym. Ale zastanówmy
się, co to znaczy. Jeśli jest Synem Bożym, Synem jednorodzonym,
znaczy to, że nie jest stworzeniem, że od najdoskonalszych nawet
stworzeń oddziela Go niewyobrażalna przepaść nieskończonej
doskonałości. Jeśli Chrystus jest Synem Bożym, znaczy to, że
jest Bogiem prawdziwym równym przedwiecznemu Ojcu, bo nie da
się nawet pomyśleć, żeby Syn Boży nie był tak samo nieskończony
jak Jego przedwieczny Ojciec. Oto jakiego przewodnika otrzymaliśmy w
naszej drodze do zbawienia!
Ale
bo też nasza droga do zbawienia prowadzi na szczyty zaprawdę
przekraczające naszą wyobraźnię. Ojciec przedwieczny chce nie
tylko tego, żeby Jego Syn jednorodzony uleczył nas z ran naszych
grzechów. On chce nas uczynić uczestnikami swojego Bóstwa, chce w
nas mieć już nie tylko umiłowane stworzenia, chce, żebyśmy się
stali Jego dziećmi w Jego Synu jednorodzonym. I właśnie dlatego
samego Syna dał nam za przewodnika naszego zbawienia. Oto Syn mój
umiłowany, Jego słuchajcie! (Mt 17,5). Na Górze Przemienienia nie
tylko odsłoniła się prawda przebóstwionego człowieczeństwa
Jezusa Chrystusa. Prawda ta jest zarazem obietnicą przebóstwienia
każdego z nas, którzy staramy się iść za Jezusem.
Tę
wielką prawdę, że Jezus jest dla nas nie tylko źródłem
zbawienia, ale i przewodnikiem zbawienia, że powinniśmy iść nie
tylko do Jezusa, ale również za Jezusem, wyraziła kiedyś z
niezwykłą głębią, a zarazem prostotą, matka Maria Kolumba
Białecka, której 130 rocznicę śmierci obchodzą właśnie dzisiaj
siostry dominikanki. Klęcząc kiedyś przed Najświętszym
Sakramentem uświadomiła sobie nagle, że Jezus obecny w tajemnicy
Eucharystii jest przecież nie tylko Bogiem prawdziwym, ale i
Arcykapłanem, który nieustannie wstawia się za nami przed
obliczem Ojca. I przeżycie swoje ujęła matka Maria Kolumba w
następującym zapisie: „Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie
ciągle modlitwą zajęty. Gdy klęczę i modlę się w kaplicy,
czegóż nie mam połączyć mojej modlitwy nędznej z Jego
wszechmocną modlitwą, czegóż nie mam prosić Pana Jezusa, aby się
za mnie pomodlił? Czy jest co, czego by modlitwa Jego nie zdołała
wyjednać mi u Boga Ojca?”
Oto
konkretny przykład, co praktycznie mogą znaczyć słowa: Oto Syn
mój umiłowany, Jego słuchajcie, za Nim idźcie, Jego naśladujcie!
Słuchajcie Go jako Tego, który żyje. Przychodźcie do Niego,
bo On jest bardzo blisko. Dajcie Mu się prowadzić i doprowadzić do
przedwiecznego Ojca!
Ale
wróćmy do dzisiejszej Ewangelii. Ktoś mógłby postawić pytanie
następujące: Podczas chrztu w Jordanie, kiedy Ojciec przedwieczny
wypowiedział te same słowa, ukazał się również Duch Święty w
postaci gołębicy. Czyżby zabrakło Ducha Świętego na Górze
Przemienienia? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta: A czymże
jest to światło boskie, którym promieniuje Jezus, a które
przenika Mojżesza, Eliasza oraz Apostołów, jeśli nie Duchem
Świętym?
Widzimy
zatem, że tajemnica przemienienia jest tajemnicą dnia
dzisiejszego. W stopniu, w jakim przenika nas Duch Święty, w
takim stopniu już teraz dostępujemy przebóstwienia, w takim
stopniu już teraz uczestniczymy w tajemnicy przemienienia.
Zresztą przypatrzmy się naszym własnym doświadczeniom duchowym.
Czyż nie jest tak, że z chwilą mojego pojednania z Bogiem
przemienia się we mnie i wokół mnie dosłownie wszystko?
Otaczający mnie świat jest niby taki sam jak przedtem, przed moim
nawróceniem, a przecież stał się zupełnie inny. Dosłownie
na każdym miejscu zaczynam w nim rozpoznawać wszechmocną i
kochającą obecność Boga. Ogarnia mnie głęboka życzliwość dla
ludzi. Dawniej tego nie widziałem, że tak wiele dobra dzieje się
przez różnych ludzi. I to mnie naprawdę raduje. Cieszę się
cudzym dobrem w taki sposób, jakbym to ja sam je czynił albo go
doznawał. Owszem, widzę również zło, bo nie sposób go nie
widzieć. Ale zło mnie już nie przygnębia ani nie pobudza do
jałowych potępień. Raczej zastanawiam się nad tym, czy nie
mógłbym się jakoś przyczynić do przezwyciężenia tego zła.
Zaczynam odkrywać, że prawdziwa miłość bliźniego musi być
konkretna i że przybiera ona różne formy, zależnie od tego, kim
jest mój bliźni i jaka jest jego sytuacja wewnętrzna i zewnętrzna.
I wiem jakoś bardzo głęboko, że dobro na tym Bożym świecie jest
potężniejsze niż zło. Jeśli to wszystko dzieje się we mnie,
znaczy to, że światło z Góry Przemienienia już do mnie dotarło.
Zwracam się w tym miejscu w sposób do wszystkich chorych i cierpiących z naszej parafii - z pewnością jest takich wielu.
Być może - są wśród nas. Cierpienie, lęk o przyszłość, uzależnienie od innych nawet
w zakresie elementarnych potrzeb – to szczególnie dotkliwe
mroki egzystencji człowieka chorego. Nieco z tych mroków zdoła
rozpędzić miłość najbliższych, troskliwa pielęgniarka,
oddany lekarz. Ale przede wszystkim starajcie się, drodzy chorzy,
mroki związane z waszą chorobą otwierać na światło Chrystusa,
na światło płynące z Góry Przemienienia. To światło przemienia
przede wszystkim duszę człowieka, jedna człowieka z
przedwiecznym Ojcem, leczy rany grzechu, pomaga rozpoznać sens
różnych doświadczeń, jakie go dzisiaj spotykają. Toteż
nieraz się zdarza, że światło Chrystusa ogarniające duszę
spływa również na ciało i uzdrawia z choroby, a przynajmniej ją
łagodzi. Światło Chrystusa łagodzi chorobę, np. w tym
sensie, że dodaje duchowych sił do jej znoszenia oraz do tego,
żeby przemieniać cały ból i trud choroby w ofiarę. W ofiarę
duchową, która będzie się realnie przyczyniała do przemiany
naszego świata na lepszy.
Jeśli
usłyszymy wielokrotne wezwanie do nawrócenia i otworzymy się na
światło z Góry Przemienienia, ogarnie nas jakaś przedziwna
ufność. Bo przecież miłość Boża jest potężniejsza niż
jakiekolwiek zło; bo przecież miłość Boża jest bardzo blisko,
po prostu w zasięgu ręki. Wystarczy się na nią otworzyć i
wówczas przekonamy się, że zaprawdę wierny jest Bóg i nie
dopuści na nas próby ponad siły – ale dopuszczając
utrapienie, udzieli zarazem mocy, żebyśmy to utrapienie czy tę
pokusę bezpiecznie przejść mogli. I ogarnia mnie wówczas radosna
pewność, że jeśli tylko trzymam się Chrystusa, mojego
Zbawcy, ja cały – niezależnie od tego, co mnie spotyka – należę
do Boga. Bylebym tylko trzymał się Chrystusa mocno, obu rękami.
Moi Drodzy! Tego
trwania przy Chrystusie życzmy sobie ze wszystkich sił. Bo kto trwa
przy Chrystusie, nie zgubi się w największej nawet ciemności. Taki
człowiek zawsze znajdzie w sobie światło z Góry
Przemienienia i usłyszy zakorzenione w swej duszy słowa
nadziei, że miłujących Boga wszystko wspomaga ku dobremu (Rz
8,28). Usłyszy samego nawet Chrystusa, który zwłaszcza w
momentach trudnych powiada nam z całą mocą: „Oto Ja jestem z
wami po wszystkie dni aż do skończenia świata (Mt 28,20). Ufajcie,
Jam zwyciężył świat” (J 16,33). Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz