Poniedziałek
4 tygodnia Wielkiego Postu
Z
Ewangelii według Świętego Jana
Jezus
odszedł z Samarii i udał się do Galilei. Jezus wprawdzie sam
stwierdził, że prorok nie doznaje czci we własnej ojczyźnie,
kiedy jednak przyszedł do Galilei, Galilejczycy przyjęli Go,
ponieważ widzieli wszystko, co uczynił w Jerozolimie w czasie
świąt. I oni bowiem przybyli na święto. Następnie przybył
powtórnie do Kany Galilejskiej, gdzie przedtem przemienił wodę w
wino. A był w Kafarnaum pewien urzędnik królewski, którego syn
chorował. Usłyszawszy, że Jezus przybył z Judei do Galilei, udał
się do Niego z prośbą, aby przyszedł i uzdrowił jego syna, był
on już bowiem umierający. Jezus rzekł do niego: «Jeżeli nie
zobaczycie znaków i cudów, nie uwierzycie». Powiedział do Niego
urzędnik królewski: «Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko».
Rzekł do niego Jezus: «Idź, syn twój żyje». Uwierzył człowiek
słowu, które Jezus powiedział do niego, i poszedł. A kiedy był
jeszcze w drodze, słudzy wyszli mu naprzeciw, mówiąc, że syn jego
żyje. Zapytał ich o godzinę, kiedy poczuł się lepiej. Rzekli mu:
«Wczoraj około godziny siódmej opuściła go gorączka». Poznał
więc ojciec, że było to o tej godzinie, kiedy Jezus rzekł do
niego: «Syn twój żyje». I uwierzył on sam i cała jego rodzina.
Ten już drugi znak uczynił Jezus od chwili przybycia z Judei do
Galilei. (J 4,43-54)
ŚMIERĆ
PRZEDWCZESNA
Każda
śmierć jest odbierana jako tragedia, ale śmierć przedwczesna,
sięgająca po życie młodego człowieka, wywołuje uczucia
najboleśniejsze. Wszyscy, którym zdarzy się wizyta w szpitalu
dziecięcym, ze szczególnym bólem i wzruszeniem przechodzą
przez oddział chorób nowotworowych, gdzie śmiertelność
wśród młodych pacjentów jest taka wysoka. Dla wielu osób
spotkanie z młodym człowiekiem chorym na AIDS jest źródłem
wielkiego niepokoju i żalu. Zbliżanie się przedwczesnej śmierci
powoduje protest i sprzeciw, wyrażający się nie tylko w
gwałtownych uczuciach, lecz również w zdecydowanych działaniach
podejmowanych dla ratowania życia młodego człowieka, nawet w
sytuacji beznadziejnej. Rodzice w takich wypadkach zdobywają się na
heroiczne wysiłki, chwytają się każdej nadziei, szukają sposobów
i środków, apelują do ludzkiej solidarności i współczucia i
zazwyczaj spotykają się ze zrozumieniem. Prawie każdy potrafi
wczuć się w dramatyczne położenie młodego człowieka i jego
bliskich.
Zupełnie
inaczej wygląda sprawa, kiedy mamy do czynienia z przypadkami
przedwczesnej duchowej śmierci młodego człowieka. A są to
przecież wypadki spotykane częściej, niż dramaty spowodowane
przez zbliżanie się śmierci cielesnej. Tylu młodych ludzi
obumiera duchowo tracąc wiarę podczas ucieczki od myślenia o
losie człowieka, tracąc miłość w poszukiwaniach szczęścia
tylko w doznaniach zmysłowych, tracąc kulturę gubiąc się we
wrzasku subkultury. Młodych ludzi w stanie duchowej agonii spotykamy
częściej niż chłopców i dziewczyny wysiadujących nad żebraczą
miseczką, z tabliczką zawieszoną na szyi: „Jestem chory na
AIDS”. Wczoraj, kiedy w niedzielę Wielkiego Postu modliliśmy się
w naszej Bazylice, ścieżką obok przeciągały chmary młodych
kibiców. Młodzi ludzie zachowywali się wyzywająco. Przechodząc
przed frontonem kościoła głośno przeklinali i demonstracyjnie
pili piwo z butelek. Kiedy zobaczyli księdza, sypały się
niewybredne wyzwiska. Przyłapałem się na tym, że dla tych
dogorywających duchowo młodzieńców, wcale nie odczuwam
współczucia. Było to raczej uczucie zawodu i goryczy, ale –
niestety – również z domieszką złości. Pojawiła się nawet
chęć ukarania młodocianych chuliganów za zuchwałość. I wcale
pewnie bym się nie martwił, gdyby stało im się coś złego, gdyby
dopadli ich policjanci i stłukli ślicznymi, białymi pałkami.
Kiedy tak się podniecałem, wymyślając różne mściwe sytuacje,
ogarnęło mnie Zawstydzenie. Sam chyba nie jestem lepszy od tych
młodych ludzi, skoro bawią mnie takie myśli i uczucia. Na widok
obumierającej w młodym sercu wiary, miłości i kultury powinien
nas ogarniać wielki smutek. Zagrożenie, w którym znajdują
się ci młodzi ludzie, powinno mobilizować do organizowania
ratunku. Co jednak mamy robić w takiej sytuacji? Wiadomo, że
wyciągnięta ręka zostałaby brutalnie odepchnięta. Skoro sami
jesteśmy tacy bezradni, zróbmy przynajmniej to, co uczynił
dworzanin królewski. Dogorywające dusze dzieci naszego narodu
trzeba wytrwale polecać miłosierdziu Chrystusa, który o każdej
godzinie może powiedzieć: „Idź, syn twój żyje”.
Analizując
słowa dzisiejszej Ewangelii, można zauważyć niezwykłą precyzję
miejsca, w którym nastąpiło spotkanie Jezusa z ojcem konającego
dziecka – co wskazuje na historyczność zdarzeń towarzyszących
Jezusowi żyjącemu w ludzkim ciele.
Dowiadujemy
się, że wydarzenie opisane w Ewangelii miało miejsce po powrocie
Jezusa z Jerozolimy do Galilei, gdzie kiedyś uczynił pierwszy znak
– cud przemiany wody w winy podczas uczty weselnej. Zapewne w tej
okolicy rozeszła się wieść o niezwykłym wydarzeniu, jak również
o kolejnych cudach Jezusa, który uzdrawiał chorych. Zatem nic
dziwnego, że kiedy urzędnik królewski z Kafarnaum dowiedział się
o powrocie Jezusa, to właśnie u Niego szukał ratunku dla
umierającego syna.
Znam
ewangeliczne opisy uzdrowień. Czy jednak będąc chorym, lub w
przypadku choroby kogoś bliskiego, szukam pomocy u Jezusa?
Czy
wierzę, że Jezus może uzdrowić?
Czy
wierzę, że Jezus zechce mi pomóc, jeśli się do Niego zwrócę?
Można
zauważyć zarówno pokorę jak i zaufanie do Jezusa owego urzędnika
królewskiego. Widać to choćby z dialogu. Kiedy Jezus powiedział:
Idź,
syn twój żyje, to
ów człowiek nie protestował, nie dyskutował dalej, ale jak mówi
Pismo: Uwierzył
człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i poszedł.
Zanim jeszcze zdążył wrócić do domu, to już w drodze słudzy
donieśli mu, że rzeczywiście, syn jego żyje i opuściła
go gorączka i
było
to o tej godzinie, o której Jezus rzekła do niego: «syn
twój żyje».
Chociaż
syn ów nie spotkał się z Jezusem, to został uzdrowiony na prośbę
ojca.
Czasem
dzieci, lub nasi bliscy, są bliscy śmierci duchowej. Pogrążają
się w grzechach, odrzucają sakramenty święte, tracą wiarę.
Wszelkie tłumaczenia, prośby zawodzą. Cóż wtedy można zrobić?
Można
skorzystać z nauki płynącej z tego fragmentu Ewangelii i modlić
się za taką osobę, aby Jezus Chrystus ją uzdrowił i dał łaskę
nawrócenia.
Panie
Jezu, pomnóż moją wiarę, abym z ufnością powierzał moich
bliskich. Uratuj, Panie, wielu ludzi
z mojego otoczenia, którzy są w stanie duchowej agonii, a których
spotykam na mojej drodze życia. Jezu, ufam Tobie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz