Ukochani Bracia i Siostry. W
obszarze ludzkiego czasu pojawił się Wielki Post. Wszedł w życie
chrześcijan i zadomawia się na sześć tygodni. Ten, komu nie jest
to obojętne, chce ten czas przeżyć dobrze, chce go wykorzystać.
Wkraczając w Wielki Post, znaleźliśmy się w kręgu najświętszych
tajemnic. Prawdy o duszy nieśmiertelnej, o odkupieniu duszy przez
krzyż, o zmartwychwstaniu w okresie Wielkiego Postu podane nam
są do przeżycia. W tym okresie mam sobie uświadomić, że moja
dusza jest ważniejsza niż ciało, skoro Syn Boży przelał za nią
swoją krew na krzyżu.
Być
może, że powtarzam to, o czym każdy wie. Tylko, że nie każdy
chce wiedzieć i o tym pamiętać.
Dlatego
rodzi się pytanie - jak ma przeżyć wielki Post wierzący Polak
zmęczony wyborami i referendami. Czy nie cisną się na usta słowa
Henryka Sienkiewicza:
„Zmęczeni
jesteście Polacy, zmęczona jesteś Polsko, odarta ze czci i sławy
i
z dawnych Twoich cnót, ale żyć musisz przecież ostała nam
jeszcze wiara,
a
na niej wszystko inne odbudowane być może”.
Tacy
jesteśmy rozgadani, pyszni i drapieżni. Nam teraz nie wystarczy
spokój. Nam teraz trzeba wejść na pustynię, oddalić się od
przewrotnych ludzi i przeżyć prawdę o samym sobie, o swojej duszy,
o pojednaniu z Bogiem, trzeba nam jak Chrystus oddalić się na
pustynię i odsunąć się nieco od tych spraw, które nas
rozpraszają. Trzeba wreszcie przeżyć i odprawić rekolekcje nad
sobą. Rekolekcje - to jest właśnie uświadomienie sobie tych
prawd o swojej duszy - czy ja jestem w porządku z Bogiem.
Może
dopiero po takim głębokim przemyśleniu zauważysz jako katolik, że
trzeba zerwać ten „czerep rubaszny”, aby nie więził narodu!
(J. Słowacki).
„Nasz
naród jak lawa, z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa, lecz
wewnętrznego żaru w sto lat nie wyziębi” i zstąpmy do głębi
(A. Mickiewicz).
Otóż
serce człowieka jest tym akumulatorem, który musi się napełnić
energią od Boga wziętą, światłem i mocą z wysokości. Dlatego
trzeba zstąpić do głębi swojego własnego serca. I chociaż nie
jest to ucieczka od problemów, które należy rozwiązać, ucieczka
w komfort bujanego fotela, czy atrakcyjnej podróży -to jednak jest
to czas na spokojną i wyważoną refleksję.
Przede
wszystkim trzeba sobie uświadomić, jak wielką miłością obdarzył
nas Ojciec i dziękować Mu za dzieło zbawienia dokonane przez Syna.
Jako
chrześcijanie jesteśmy zanurzeni w czasie Boga. Nasz czas jest
zawsze za krótki i zawsze mamy go „za mało”. Dlatego trzeba się
spieszyć, aby kochać Boga i trwać w Jego miłości.
„Za
późno Cię pokochałem” - powiedział św. Augustyn po swoim
nawróceniu. Ale on jeszcze zdążył. Bóg daje nam czas miłości
jako czas swojej szczególnej łaski między nami i między ludźmi.
Ale właśnie dzisiaj zauważamy bardzo wyraźnie jak dla wielu ludzi
Bóg staje się niewygodny, niebezpieczny, bo wydaje się wielu
ludziom, że ten Bóg odbiera człowiekowi wolność... Dlatego
człowiek chce się uwolnić od Boga. Skutek tego uwolnienia jest
widoczny. Tak jak widoczny był u pierwszych ludzi w Raju -
„obnażenie” człowieka, jego nagość, ubóstwo duchowe, pustka,
nicość. Eliminując Boga z życia, człowiek staje się zimny,
świecki mało duchowy. O takich ludziach pisał Piotr Skarga: że to
„ludzie zniewoleni i zbuntowani i wy bez serc i ducha i drętwe
chochoły obudźcie się! Tu się dzieją wielkie rzeczy. Każdy z
was broni własnych tłumoczków, a ku ratowaniu okrętu nie bieży”.
Trzeba
nam w czasie Wielkiego Postu odbudować człowieka! Trzeba nam
nauczyć się myśleć - nie po swojemu - po Bożemu - po polsku!
Trzeba nam uczynić wielki rachunek sumienia i wielką spowiedź
przed Bogiem i przed narodem. Teraz trzeba „uprzątnąć” dom
ojczysty tak z naszych zgliszcz i ruin świętych, jak z grzechów
naszych win przeklętych, niech będzie biedny, ale czysty...
W
tym wszystkim co się dzisiaj dzieje, w tym codziennym kuszeniu,
możemy być nie rozpoznani przez innych, albo sami możemy nie
rozpoznać Chrystusa...
Można
nie wykorzystać danego nam czasu. Pustynny krajobraz naszych dni
sprawia, że też chcielibyśmy jak - Izraelici na pustyni - zbudować
sobie złote cielce. A to dzieje się najczęściej wtedy, gdy
człowiek oddali się od Boga.
Sytuacja
kuszenia człowieka, który oddalił się od Boga jest prosta. Idąc
drogą wskazaną przez Boga, wydaje się, że życie jego staje się
w jakimś stopniu uboższe, że sam potrafi dodać swemu życiu
wartości, blasku, splendoru. Potrafi uczynić swoje życie
zabawniejszym, bardziej wartościowym przynajmniej dla samego siebie,
bardziej ciekawym, że przeżyje więcej, że przeżyje lepiej,
inaczej. Jednym słowem propozycja Boża, wydaje mu się nudna.
Postanawia zatem iść swoją drogą.
Każdy
z nas poddawany jest lub będzie takiej sytuacji kuszenia. W
sytuacji, w której coś woła, coś nęci, coś każe zbaczać z
dotychczas obranej drogi życia. Sytuacji kuszenia jesteśmy wszyscy
poddawani. Mądrość pozwala nam uniknąć błędów, ale któż z
nas jest dostatecznie mądry i roztropny, by błędów uniknąć.
Sytuacja
kuszenia dotyczy na ogół trzech spraw: Po pierwsze człowiek chce
mieć znaczenie, nie chce być zapomniany. Chce zdobywać sławę -
choćby taką małą - na skalę klasy, grupy, miasta, regionu, nawet
na skalę określonego kraju, co uczyniłoby go szczęśliwym.
Drugim
rodzajem tego wołania, jest wołanie pieniędzy, bogactwa. Kto
chciałby być biednym programowo? Jedynie tylko święci, którzy
już zrozumieli, że niczym są bogactwa świata, że największym
skarbem jest Bóg. A zwykłym ludziom do tej mądrości jest bardzo
daleko. Przez ile jeszcze doświadczeń musi przejść człowiek, by
to zrozumieć? Z drugiej strony jak gorzką jest prawda, że ktoś ma
dużo pieniędzy, ale chce jeszcze więcej, że pogoń za nimi prawie
nigdy się nie kończy. I to są właśnie kuszenia, manowce i
wspomniane bezdroża. Za pieniądze, za posiadanie nielegalnego
majątku - zabija się człowieka i napada się na jego mienie,
czasem ciężko zdobyte.
Trzecią
pokusą, która woła, jest chęć użycia. Ciało człowieka
stworzone przez Boga jest piękne i pociąga. Rozbudzona zaś żądza
oczekuje zaspokojenia i posiadania ciała drugiego człowieka -
bezpośredniej z nim bliskości. Od młodych lat odzywają się
w człowieku te głosy, te pożądania, które wołają za drugim
człowiekiem. Jest to prawo dane od Boga. Teologia ciała ludzkiego -
to jest wielkie wyróżnienie dla człowieka dane od Boga. Naturalna
skłonność człowieka staje się manowcami naszego życia, gdy
zostajemy jej niewolnikami. Kiedy pożądanie zaćmi naszą wolność,
nasz rozum i kiedy rządzi naszym życiem, wtedy prowadzi do upadku i
kompromitacji. Żądanie drugiego ciała nigdy niezaspokojone, stale
domagające się odmiany jest pragnieniem nieugaszonym i bywa
przyczyną ludzkiej degeneracji.
W
ten sposób sytuacje pokusy, naturalne skłonności człowieka dane
przez Boga ku lepszemu życiu jako „motory” rozwoju i
samorealizacji, niekontrolowane mogą stać się przyczyną ludzkiej
degeneracji. Jest też prawem, że degeneracja człowieka następuje
częściowo, tzn. nie mogę być szlachetny i wspaniałomyślny w
jednej dziedzinie, a podły i faryzejski w innej. Zły czyn rzuca
cień na dobre strony mego życia i człowieczeństwa. Mówiąc
prościej: człowiek może być niedobry, bezlitosny, okrutny dla
obcych, a równocześnie dobry jako ojciec czy matka. Człowiek
łączący w sobie te dwie sprzeczności: okrutny dla innych -
przyjazny i serdeczny dla swoich nie jest w pełni człowiekiem.
To co dobre zostaje pomniejszone i ośmieszone przez to co złe i
pozostaje zamiast pełni raczej karykatura człowieczeństwa.
To
są właśnie słowa księdza Piotra Skargi: „niech będzie biedny,
ale czysty... O Boże wielki, Boże. Daj rządy mądrych, dobrych
ludzi, mocnych w mądrości i dobroci...”.
A
Bóg. Dobry Bóg - to jest dziwne - jest coraz bliżej nas i zawsze
gotów otworzyć przymykające się w sytuacji pokusy i w
zniechęceniu nasze oczy.
Chrystus
na pustyni - 40 dni i 40 nocy.
Pustynia
oznacza pewne wyrzeczenie. Na pustyni nie ma wody, nie ma cienia, nie
ma wielu przyjemnych rzeczy. Otóż w duchu Wielkiego Postu jest
właśnie wyrzekać się pewnych przyjemnych rzeczy. Znam wielu
ludzi, którzy na okres Wielkiego Postu powstrzymują się od
palenia, od picia... Jest w tym coś wzruszającego. Nikt ich do tego
nie zmusza - ani Kościół, ani ksiądz na spowiedzi. Nikt z tego
nieraz nie skorzysta: ani rodzina, ani państwo. Nikt za to nie
pochwali - może nawet ktoś uzna za dziwactwo. Ale to jest coś
wyłącznie dla Boga. Gdyby mnie ktoś zapytał, jaki jest sens tych
wyrzeczeń, to i ja go zapytam - jaki był sens umierać na krzyżu
za miliony ludzi, których ta śmierć dzisiaj nie obchodzi. I to
właśnie jeszcze chwyta za serce, że w czasach zimnej kalkulacji, w
czasach interesownego wyrachowania - ktoś wypala o jednego papierosa
mniej i wypija o jeden kieliszek wódki mniej i zjada o jednego
cukierka mniej - dlatego, aby uczcić pamięć Tego, który dwa
tysiące lat temu umarł za mnie na Krzyżu.
A
może na tej pustyni wielkopostnej spotkamy Chrystusa na
rekolekcjach, może w konfesjonale. Konfesjonał, ten co zawsze
niepokoi i podgryza sumienie, a potem daje ciszę, spokój, otwiera
nasze oczy na piękno, które jest wokół. W Wielkim Poście,
częściej spoglądam na krzyż, bo w Wielki Piątek Chrystus na nim
umarł. Żaden piątek, co tak ciemny jak tamten o godzinie trzeciej
nie miałby sensu, gdyby nie przyszedł ten jasny, niedzielny
poranek.
W
ten sposób w czasie wielkopostnym niech rośnie w nas Bóg. I
dobrze jest nam wzrastać nawet w ukryciu, z naszą uczciwością,
dobrocią, życzliwością. I trzeba nam wielkiej odwagi, by iść
przez handlujący
oszukujący
się nawzajem motłoch. Odwagi, by zawalczyć o poszanowanie wartości
moralnych dla rządzących, odwagi trzeba, aby zachować ludzką
twarz i honor, gdy widzimy przymilanie się, zmianę poglądów na
zawołanie, plecy zgarbione w ukłonach i płaszczenie się za
miskę soczewicy.
Stąd
i nasza modlitwa i prośba do Chrystusa, który na pustyni kuszony
przez diabła uczy nas odwagi - jak walczyć. Aby każdy z nas, młody
czy straszy, piękny czy trochę mniej, zdrowy czy schorowany,
oglądając własną twarz w lustrze nie czuł do siebie obrzydzenia.
Amen!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz