Środa I Tygodnia Wielkiego Postu
Przeżywamy
Wielki Post. Jest on jednym wielkim znakiem miłosierdzia Pana Boga i
Jego miłości, Jego troski o każdego i każdą z nas; jest
wezwaniem do nawrócenia. Niemal każdy dzień przynosi słowo Boże,
które zaprasza nas do przyjęcia Pana Boga, do spojrzenia na nasze
życie w nowy sposób.
Dzisiaj
Bóg chce nas oświecić, chce oświecić naszą rzeczywistość w
historii proroka Jonasza. Kim był Jonasz? Był człowiekiem posłanym
przez Boga do Niniwy, miasta Asyryjczyków, miasta pogańskiego; był
posłany do ludzi obcej kultury, ludzi, którzy prawdziwego Boga nie
poznali. Ale Jonasz wybiera się w drogę w kierunku przeciwnym, niż
ten, który zaplanował Bóg. Dlaczego? Wyjaśnienie jego postawy
znajdujemy w czwartym rozdziale Księgi Jonasza: „Wiem, żeś
Ty jest Bóg łagodny i miłosierny, cierpliwy i pełen łaskawości,
litujący się nad niedolą”.
Jonasz
ma swój obraz Pana Boga. Dzisiaj moglibyśmy powiedzieć, że Jonasz
jest takim nacjonalistą, bardzo kochającym swój Naród, który
nienawidzi jego wrogów. I gdy Bóg go posyła do Niniwy, do
odwiecznych wrogów Izraela, Asyryjczyków, Jonasz mówi: nie, ja tam
nie pójdę. Jonasz jest człowiekiem, który również domaga się
wyrównania sprawiedliwości. Jego obraz Boga, to obraz Boga jako
surowego sędziego, który nie ma prawa ulitować się nad
zatwardziałymi grzesznikami. I dlatego ucieka przed Bogiem, ucieka
przed swoją misją.
Pan
Bóg, który jest cudownym pedagogiem, będzie powoli prowadził
Jonasza do odkrycia swojej pychy, do odkrycia swojej zarozumiałości,
do odkrycia swojego fałszywego obrazu Boga.
Jest
pewna cecha Jonasza, która zadecydowała o jego nawróceniu. Tą
cechą jest jego całkowita szczerość. Jest to człowiek, który
zawsze mówi za dużo. Wsiada na okręt i rozpętała się burza,
mówi marynarzom: “Ja uciekam przed Bogiem”. Jest człowiekiem
szczerym wobec Boga, jest także szczerym wobec siebie. On wie, że
ucieka przed Bogiem, on się nie ukrywa, on się nie zakłamuje i
dlatego Bóg daje mu znaki: właśnie ci marynarze, poganie, najpierw
budzą go, aby się zaczął modlić.
Bardzo
często katecheci w naszych szkołach, którzy doświadczają
trudności, którzy doświadczają niemocy, są właśnie przez tych
ludzi młodych, przez dzieci budzeni do modlitwy. Jeśli się nie
będziesz modlił, to twoja wiara nie będzie dojrzała, jesteś bez
szans, przegrasz, bo pójdziesz w jakieś konfrontacje, albo
stwierdzisz, że ta misja jest beznadziejna – nie przynosi żadnych
owoców.
W
tym kontekście widzimy, że najpierw pokazują Jonaszowi ci poganie,
że trzeba się modlić. Następnie Jonasz, również przed tymi
ludźmi, przyznaje się do swojej niewierności, do swojego lenistwa
duchowego i prosi, aby go wyrzucili za burtę. Zobaczmy, jak pokora
tego człowieka wobec pogan: uznał, że jest sprawcą tego
nieszczęścia i prosi o odrzucenie. Jonasz nawet nie myśli, aby się
razem z marynarzami ratować. Pan Bóg jest cudownym pedagogiem i
przez tych pogan pokazuje, jakim małym człowiekiem jest Jonasz.
I
wreszcie, Bóg zamyka jego życie w ciemnościach, we wnętrznościach
wielkiej ryby, gdzie przebywa przez trzy dni, a dzisiaj słyszeliśmy
drugie powołanie Jonasza, który idzie do Niniwy i głosi
nawrócenie. Owoce są cudowne. I choć jeszcze się będzie wadził
z Bogiem, i choć jeszcze będzie swój obraz Boga chciał
potwierdzać, to już zwyciężył, to już został przez miłość
Pana Boga pokonany.
Jezus
Chrystus dzisiaj w Ewangelii powie: “Plemię przewrotne żąda
znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza”.
Żądamy jakichś namacalnych znaków, że Bóg jest wszechmocny, że
Bóg panuje nad tym światem, że dobro zwycięża, że ludzie źli i
przewrotni będą ukarani, a Jezus mówi: “nie ma innego znaku,
tylko znak proroka Jonasza”.
Jezus
również trzy dni przebywa w ciemnościach, zmartwychwstaje i daje
nowe życie swoim uczniom, daje nowe życie nam. Nikt z nas nie
będzie dobrym świadkiem Jezusa Chrystusa, jeśli nie obumrze dla
samego siebie, dla swojego obrazu Boga, dla swoich pragnień,
oczekiwań.
Pewien
autor chrześcijański każe nam sobie postawić takie cztery
pytania, byśmy się dowiedzieli w tym świetle historii Jonasza, czy
idziemy za Jezusem Chrystusem. Pierwsze pytanie: Czy w mojej misji
wzrastam? Czy nie zatrzymałem się czasem na sprawdzonych
działaniach, metodach i mówię, że tak robię, bo tak robiłem
przez wiele lat, bo to działa? Czy ja wzrastam? Bardzo często
odbieramy drugiego człowieka tak, jakby nie miał prawa wzrastać,
jakby nie miał prawa dojrzewać, jakby nie miał prawa stawać się
innym człowiekiem; gdzieś tam spotkaliśmy go w młodości,
spotykamy go po latach i tak się zachowujemy, jakby ona nie miała
prawa się zmieniać. Czy ja wzrastam? Czy ja dojrzewam? Czy tylko
stosuję sprawdzone chwyty, bo to działa?
Drugie
pytanie: Czy ryzykuję, czy wybieram bezpieczeństwo? A więc czy są
jakieś nowe drogi, którymi mnie Bóg prowadzi, czy tylko się
ograniczam do tego, co bezpieczne, do tego, co nie wymaga ryzyka? Czy
jestem człowiekiem, który odkrywa nowe sposoby ewangelizowania.
Trzecie
pytanie: Czy moja misja scala mnie wewnętrznie, czy oddaję jej
wszystkie moje siły? Bo może być tak, że jakąś cząstką służę
Bogu, ale potem mam swoje idole, którym się oddaję.
I
wreszcie czwarte pytanie: Czy biorę, czy daję? Jonasz brał, bo nie
chciał dać Bogu siebie, bo miał swój obraz Boga; był zatroskany
o samego siebie. Ale przyszedł czas, kiedy Jonasz zrozumiał, że
jego misją jest obumierać dla samego siebie, i tylko wtedy będzie
reprezentantem Boga, będzie o nim świadczył.
Mówiąc
o „Znaku Jonasza” Chrystus skłania nas, abyśmy wsłuchali
się w Jego częste nawoływanie do pokuty. Oczekiwanie na cud
jest próbą pójścia na skróty, w uznaniu prawdziwości nauki
Jezusowej. Poznanie Prawdy, która wyzwala, czyli zbawia, dokonuje
się na drodze pokuty i nawrócenia. „Znak Jonasza”, to nic
innego, jak świadectwo o Chrystusowym zmartwychwstaniu. Pokuta
i wewnętrzna przemiana człowieka otwiera jego serce na
przyjęcie światła rozjaśniającego to, co mówi Jezus. Rozumiemy
słowa Pana nie tylko umysłem, lecz i przemienionym sercem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz