„Bogaty
w miłosierdzie Bóg, jest Tym, którego objawił nam Jezus Chrystus
jako Ojca. Objawił nam Go zaś i ukazał w Sobie – Jego Synu”
(Dives in Misericordia, nr 1).
Bogaty
w miłosierdzie Bóg stworzył nas bez nas, ale nie zbawi nas bez
nas. Czeka na nasze przyzwolenie.
Dzisiejsze
Słowo Boże mówi nam we wszystkich czytaniach o miłosierdziu Boga.
W Księdze Wyjścia Bóg wysłuchuje modlitwy Mojżesza proszącego o
litość i przebaczenie i daje zbuntowanemu ludowi wodę ze skały
(Wj 17,1-7). W Ewangelii Jezus odkrywa przed Samarytanką wartość
wody żywej. Fragment Listu do Rzymian mówi o miłości Bożej
rozlanej w sercach naszych przez Ducha Świętego. „Bóg ukazuje
nam swoją miłość przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy
jeszcze byli grzesznikami” (Rz. 5,8).
Jakież
to pocieszające. Może spróbujemy na chwilę zbliżyć się do
Chrystusa, który daje wodę żywą.
Przy
studni Jakubowej
Od
czasu do czasu również my klękamy przy jakimś źródle, pochylamy
głęboko głowę i w tej postawie dotykamy ustami żywej wody. Może
się zdarzyć, że to źródło wyschnie.
Źródło
wytryskujące ku życiu wiecznemu nie wysycha nigdy. Jest to symbol
Ducha Świętego i Jego darów. „Kto zaś będzie pił wodę, którą
Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu
dam, stanie się źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu”
(J 4,14). Potwierdzą się te słowa jeszcze bardziej w dniu
Pięćdziesiątnicy podczas zesłania Ducha Świętego na Kościół
– na Matkę Jezusa, Apostołów i cały lud.
„O,
gdybyś znała dar Boży i wiedziała kim jest Ten, który ci mówi:
Daj mi się napić”, prosiłabyś Go, a dałby ci wody żywej” (J
4,10).
Czy
pragniemy wody żywej, w której zanurzyliśmy się przy Chrzcie Św.?
Jakie pragnienia wypełniają teraz nasze serca? A może wątpimy?
„Czy też Pan jest rzeczywiście pośród nas, czy też nie?” (Wj
17,7). Trudno nam się otworzyć na Słowo Boże, na Jego Miłość.
I dlatego usłyszeliśmy upomnienie: „Kiedy Bóg mówi, nie gardź
Jego słowem” (refren Psalm responsoryjny).
Pamiętaj!
Bóg mówi!
Trzeba
nam wrócić do źródła – do łaski Chrztu św. Mamy wrócić.
Mamy się nawrócić! Do czego mamy się nawrócić? Do woli Boga,
który jest Miłością…”. Tak Bóg umiłował świat…” (J
3,16). „Będziesz miłował…” (Mt 22,37). To jest nakaz. Nawróć
się w obliczu miłosiernego Chrystusa, tak jak Samarytanka.
Zostawiła swój dzban, odeszła do miasta i mówiła ludziom:
„Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko,
co uczyniłam. Czyż On nie jest Mesjaszem?” (J 4,28-29).
Nawróć
się w obliczu Miłosiernego Chrystusa, tak jak Zacheusz. Pan Jezus
mówi prosto: „Chcę być u ciebie w domu…” (Łk 9,5). Jezus
wnosi pod jego dach miłość. I oto Zacheusz – w obliczu tej
miłości Jezusa Chrystusa oddaje połowę majątku biednym, a kogo
skrzywdził – wynagradza poczwórnie. Odcina się od swej
chciwości, a nagina się ku ludziom, których zaczyna kochać.
Nawróć
się w obliczu Miłosiernego Chrystusa – tak, jak jawnogrzesznica.
Przed Jezusem się nawraca, płacze, pragnie oczyszczenia. Dotąd
chciała tylko brać, była egoistą, myślała o sobie… Teraz chce
dawać.
Nawrócić
się w obliczu Miłosiernego Chrystusa, tak jak Szaweł. Do Damaszku
pędził pełen nienawiści i wrogości do Chrystusa. Na drodze do
Damaszku spotyka Chrystusa: „Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz”
(Dz 9,4). Dlaczego jesteś niedobry? Co ci złego zrobiłem? W tym
momencie Szaweł się nawraca do Chrystusa, gaśnie w nim nienawiść,
rodzi się miłość miłosierna.
Nawrócić
się w obliczu Miłosiernego Chrystusa jak Piotr, jak dobry łotr na
krzyżu i inni…
Nawrócić
się do woli Bożej – to przede wszystkim stać się człowiekiem
Bożym. Człowiek jest tak Boży, że jeśli nie jest z Bogiem,
przestaje być sobą. Wielkość człowieka, który się oddala od
Boga, powoduje głębię upadku. A może już tak daleko odszedłem
od Boga, że całkowicie zobojętniałem. Może źródło Chrztu św.
we mnie wyschło? Stąd moje pytanie:
Dlaczego
mam się nawrócić?
Ja
nie mam z czego? Nikogo nie zabiłem, nikomu nic nie ukradłem, cały
dzień się modlę, z nikim nie utrzymuję kontaktów?
Nawrócenie
jest trudne. Jezus sprawił Samarytance ból: „Idź, zawołaj swego
męża i wróć tutaj. Nie mam męża – odpowiedziała kobieta.
„Dobrze odpowiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu
mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To
powiedziałaś zgodnie z prawdą” (J 4,16-18). Miłość domaga się
prawdy. Grzech jest zawsze wielkim dramatem. Miłość do Jezusa każe
widzieć grzech w całej jego złości. Jezus okłamałby
Samarytankę., gdyby pominął grzech. Dlatego przypomniał jej
grzechy, aby je wybaczyć. Zrobił to z miłości do niej. Nasze
przepowiadanie o grzechu będzie fałszywe, jeśli je wyrwiemy z
kontekstu nauki o Miłosierdziu Boga. „Ja wszystkich, których
miłuję, karcę i ćwiczę” (Ap 3,19).
Świadomość
grzechu jest wielkim darem Boga. Dopiero wtedy, gdy poznamy zło,
które uczyniliśmy, będziemy mogli powiedzieć: „Panie, Ty
wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham” (J 21,17). Ta odpowiedź
nas zaboli. Ale będzie to ból uwolnienia od lęku, ból który
oczyszcza i prowadzi do radości. Samarytanka została wyzwolona z
lęku, bo stanęła w prawdzie przed Jezusem. Dlatego poszła do
miasta i nie wstydziła się mówić o swoich grzechach ludziom.
Dlaczego
towarzyszy nam lęk przed spowiedzią? Być może mamy w sercu
fałszywy obraz Boga. Boga jako surowego sędziego, lub egzekutora
jakiejś kary za grzechy. A przecież Bóg jest kochającym Ojcem.
Być
może za mało wierzymy Bogu, a w konfesjonale widzimy tylko księdza,
który spowiada. Ksiądz zaś sam z siebie nie ma takiej mocy, żeby
kogoś rozgrzeszyć. Rozgrzesza mocą Chrystusa, a nie swoją. To
Chrystus przebacza grzechy.
Nie
potrzebuję się spowiadać przed człowiekiem, spowiadam się
bezpośrednio przed Bogiem. A czy można być sędzią w swojej
sprawie? To Bóg ustanowił Sakrament Pokuty, a kapłan – człowiek
jest pośrednikiem między Bogiem a ludźmi. „Którym grzechy
odpuścicie, będą odpuszczone…” (J 20,23) – powiedział
Chrystus.
Czy
zastanawialiśmy się kiedyś nad tym, dlaczego w konfesjonale
wyznajemy grzechy? Nie tylko dlatego, żeby poinformować Chrystusa o
naszych grzechach, jakby ich nie znał… Spowiadamy się po to, by
wzmocnić naszą wiarę w to, że Chrystus potrafi nas uzdrowić z
naszych słabości…, to mi nie wychodzi, i tamto, jestem taki słaby
– w sferze rozumu, języka, w moich uczuciach, w mojej cielesności.
On mnie może uzdrowić.
Trzeba
się przyznać wobec siebie, wobec Boga i wobec wspólnoty do naszej
słabości. „Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się
źle mają. Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych,
lecz grzeszników.” (Łk 5,31-32) powiedział Chrystus. Ja mam
prawo Chrystusa trzymać za słowo. On przyszedł mnie zbawić. Ja
jestem bezradny. On czeka na moje zaproszenie, tak jak przy studni
Jakubowej czekał na Samarytankę. „Oto stoję u drzwi i kołaczę,
jeśli kto mi otworzy, wejdę do niego i będę z nim przebywał”
(Ap 3,20). Chrystus nas wciąga do życia Bożego i pochyla się nad
naszą słabością, pod warunkiem, że ja Chrystusa potrzebuję.
Dobra
Spowiedź święta!
Jeszcze
chyba stać nas na dobrą Spowiedź świętą. To, czego najbardziej
potrzebujemy, to spowiedzi. Nazwaliśmy ją Pokutą, jednakże w
rzeczywistości jest sakramentem Miłości, sakramentem Przebaczenia.
Każdy
z nas może do tego źródła podejść. Znajdzie je zawsze pełne i
czyste. Może się w tej wodzie obmyć, aby sam stał się czystym.
Może się tej wody napić, aby miał w sobie życie wieczne. Tej
wody, którą zostaliśmy ochrzczeni! Możemy do niej wracać po
wiele razy. Może się ciągle powtarzać ta przemiana człowieka,
która dokonała się przy studni Jakubowej. Samarytanka uwierzyła i
przyjęła dar braterskiej miłości od Chrystusa. Stała się innym
człowiekiem. Przyprowadziła Chrystusowi mieszkańców rodzinnego
miasta, aby i oni otrzymali to, czym Chrystus ją wzbogacił i
odmienił jej serce.
Święta
Siostra Faustyna w swoim Dzienniczku zapisała słowa Pana
Jezusa: „Nie zazna ludzkość spokoju, dopóki nie zwróci się do
źródła miłosierdzia Bożego”. Na krótko przed śmiercią
zapytana przez współsiostrę, czy nie boi się umrzeć,
odpowiedziała: „Nie boję się. Moje grzechy spłoną jak słomka
w ogniu miłosierdzia Bożego”.
Eucharystia,
w której teraz uczestniczymy jest źródłem. Podejdźmy do tego
źródła. Eucharystia jest szczytem, wejdźmy na ten szczyt. Obmyjmy
swoje grzechy w sakramencie Pojednania. Niech Chrystus stanie się w
nas źródłem wytryskującym ku życiu wiecznemu, które zostało
nam darowane przy Chrzcie św. Przy Chrzcie św. powiedziano nam:
„Weźmij tę szatę białą, i zanieś ją nieskalaną przed tron
Boga Najwyższego”. Oto nasze zadanie rekolekcyjne i wielkopostne.
Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz