Dzisiaj
jest liturgiczna uroczystość św. Józefa. Znamy to imię i tę
postać od dzieciństwa. I z domu naszego, i z katechizmu, i z
ołtarzy św. Józefa i figur w kościołach. A także wiemy, że
uciekamy się do niego w chwilach trudnych. Kto przeżył wojnę, ten
wie, jak bardzo czczony był ten patron od rzeczy trudnych i
opiekun. Jego imię „Józef” jest skrótem hebrajskim, co
znaczy w języku polskim: „Bóg przyda, Bóg da więcej”. Właśnie
z powodu tego imienia i dlatego, że to imię nosił patriarcha
Józef, znany nam ze Starego Testamentu Józef z Egiptu – jest
symbolem dostatku i opieki Bożej nad ludźmi.
Wiemy
z Ewangelii, że był z zawodu rzemieślnikiem. Język grecki
określił jego zawód techne
a
łaciński faber.
To
znaczy rzemieślnik od prac drobnych. Pomagał w wyrabianiu narzędzi
rzemieślniczych, rolniczych a także wykonywał – jak byśmy
dziś powiedzieli – „usługi”. Właśnie te, przy których
Jezus w swoim wieku młodzieńczym pomagał swemu przybranemu ojcu.
Kończy
się historia Józefa mniej więcej w okresie rozpoczęcia
apostolskiego życia Jezusa. Jak Matka jest wspominana jeszcze
parę razy w Ewangelii, głównie w związku z Męką, tak o Józefie
nie ma już wzmianki.
Dzisiejsza
ewangelia mówi nam o wydarzeniu, jakie miało miejsce w świątyni,
kiedy Jezus odszedł z gromadą pielgrzymów i już po raz pierwszy
zaczął otaczającym Go uświadamiać swoje posłannictwo. Chyba
zwróciliście uwagę, że w tym wyjątku ewangelicznym jest dwa
razy w inny sposób użyty termin „ojciec”. Do Jezusa mówi
Maryja: „Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”
(Łk 2, 48). Był Józef ojcem przybranym – znamy całą historię
związku Józefa z Maryją i Ewangeliści, którzy pisali, też o tym
wiedzieli. I tu właśnie odpowiedź Jezusa była od razu ad hominem:
„Czemuście mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem
być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2, 49). W odpowiedzi
Jezusa aluzja do Ojca nie była aluzją do św. Józefa, lecz do
Ojca, który jest w niebie. Do Boga Ojca, który jest Jego Ojcem.
Ojcem Jezusa, Boga-Człowieka. Ale bliska więź poprzez związek
prawny Józefa z Maryją uczyniła go opiekunem Jezusa, Jego ziemskim
opiekunem, głową Świętej Rodziny. Chrześcijanie od początku tak
wierzyli i wierzą.
W
tym epizodzie jest zawarta głęboka nauka o chrześcijańskiej
interpretacji rodziny. Rodzina chrześcijańska pomimo swojej
zwartości osobowej ma jednak cele, które są wyższe niż cel
układu zamkniętego. W „rzeczach Ojca” – to znaczy Ojca
niebieskiego – trzeba być i dzieciom, i rodzicom. I rodzice
poprzez sakrament małżeństwa wchodzą w sprawy Ojca
niebieskiego, i dzieci dojrzewają powoli do rozumienia tajemnic,
misteriów Ojca. I czasem jeśli w domu są konflikty, albo jedna,
albo druga strona nie rozumie tego. Rodzice bardzo często żyją
tylko „według ciała” i nie rozumieją swych dzieci. Czasem
odwrotnie, dzieci żyją „według ciała”. Ale w tej chwili mam
na uwadze na przykład powołania zakonne czy kapłańskie: jak
często rodzice w ogóle nie pojmują, o co chodzi. Żyją tylko
w układzie zamkniętym. Nie rozumieją, że ich dziecko „powinno
być w tym, co należy do jego Ojca” (Łk 2, 49).
Dużo
jest tutaj w tej postaci tajemniczej i czcigodnej nauki dla nas.
Wspominamy dzisiaj św. Józefa, czcimy go i uczymy się od niego dla
naszych rodzin, dla naszej chrześcijańskiej postawy – wierności
zleconej mu tajemnicy, wierności Bogu. Wierności cichej,
milczącej. Bo taki był.
A
ja chciałbym dzisiaj w kilku zdaniach tylko wam przypomnieć, że
szukając w naszym wieku dwudziestym pierwszym modelu
autentycznego chrześcijaństwa, warto rzucić okiem właśnie na
świętego Józefa. Niby to zakrawa na paradoks – Józef wydaje się
być anachroniczny, wcale nie taki nowoczesny. Ale on ma istotne
cechy – posiadł istotne cechy – które są potrzebne dla każdego
głębokiego chrześcijańskiego życia.
Słyszeliście
dzisiaj: czytaliśmy wyjątek ze św. Pawła, który nam wskazał na
Abrahama i jego wiarę. Właśnie Józefowi zawdzięczamy ten model
wiary, który jest potrzebny nam wszystkim. Wiara dojrzała,
rozumna, zajmowanie odpowiedniego stanowiska wobec cudu
pojawienia się na tej ziemi Boga.
Wiara,
która łączyła się – tak chcę powiedzieć – z rozmodloną
nadzieją. Często mówimy, że wiara wyprzedza nadzieję. Bywa i
odwrotnie: jest czasem nadzieja, która nie określa jeszcze
przedmiotu, jak wiara, ale która nas ku niemu pociąga. I Bóg
jest dla nas często Bogiem naszej nadziei, do którego się modlimy
– a potem Go dzięki modlitwie poznajemy we wierze, tak jak znał
Jezusa Józef, który czekał z całym narodem izraelskim pełen
nadziei na przyjście Mesjasza.
I
wreszcie przepełnia Józefa trzecia cnota, która charakteryzuje
chrześcijan: miłość. Miłość chrześcijańska jest nieco inna
niż miłość tak zwana ogólnoludzka. Ma w sobie rys
nadprzyrodzony, wynikający ze spotkania z Chrystusem, ale ma też
będący wyrazem tego spotkania kształt konkretny: jest to miłość
służebna. Miłość chrześcijańska to miłość gotowa na
ofiarę.
Kto
chce zgłębić życie Józefa, proste życie, życie rzemieślnika,
bo taki był Józef, ten zobaczy, że u niego po prostu dzień za
dniem był praktyczną realizacją, „wykonywaniem” tej wielkiej
miłości, która z Boga się rodzi.
Sumując
– właśnie to byłoby nam bardzo potrzebne: rozmodlona nadzieja,
poznająca coraz głębiej Chrystusa wiara i wypływający z tego
czyn, miłość służebna. Taki model nam dzisiaj przypomina św.
Józef, którego imię hebrajskie znaczy „Bóg da więcej”. To
aluzja do Józefa egipskiego, jego poprzednika – znamy tę historię
– który rozdał głodnym majętność, jaką miał w
spichrzach. „Bóg przyda”. Dlatego czasem chrześcijanie
wieszają obrazek św. Józefa i modlą się do niego, aby Bóg
przydał darów. Ale módlmy się przede wszystkim, by nam przydał
wiary, nadziei i miłości – bo to jest fundament chrześcijańskiego
życia.
Módlmy
się dzisiaj za tych wszystkich, którzy pracują, aby poprzez pracę
dochodzili do wolności, aby praca dawała im radość. I aby
rozumieli, jaki jest związek miłości z pracą. A przede
wszystkim miłości Boga, który ten świat stworzył i mówi nam, że
jesteśmy po to, by ten świat tworzyć dalej – ale tworzyć dla
Jego woli, dla Jego królestwa. Królestwo sprawiedliwości, pokoju,
miłości, czci drugiego człowieka, wzajemnego szacunku. Bo przez to
praca oddaje hołd Stwórcy. Módlmy się przede wszystkim o to,
byśmy coraz głębiej rozumieli, jaki jest związek naszej
codziennej ofiary ze sprawowaną teraz Ofiarą Krzyżową Jezusa
Chrystusa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz