Spotykamy
się po raz ostatni, aby razem ze św. Markiem być świadkami śmierci i
pogrzebu Jezusa Chrystusa. Odczytując opis męki naszego Zbawiciela
według św. Marka, próbowaliśmy dostrzec metody działania zła oraz
postawę Chrystusa wobec ataków zła. Trzeba, by w ostatnich minutach
życia Zbawiciela, w obliczu cierpień na krzyżu, postawić fundamentalne
pytanie: Dlaczego Chrystus zgodził się na tak różnorodne ataki zła,
skierowane na Niego? Mógł zginąć śmiercią męczeńską, nie musiał
przechodzić przez najróżniejsze formy cierpienia.
1. Objawić potęgę zła
Aby
na to pytanie odpowiedzieć, trzeba sobie uświadomić, że Chrystus
przyszedł na ziemię po to, aby nam objawić z jednej strony wielkość i
potęgę dobroci, z drugiej potęgę i metody działania zła. Sam mógł
objawić czym jest dobroć, dlatego, że sam był czystą Dobrocią. Natomiast
nie mógł objawić zła, bo jako, Syn Boga nie może czynić zła. Będąc
czystą Dobrocią może uczynić tylko dobro. Nie może uczynić nic złego.
Musiałby wtedy poprzestać tylko na nauce o złu, ale wyjaśnienia na
temat zła nie ujawnią jego potęgi. W tej sytuacji zgodził się, aby zło
zaatakowało Jego. Chciał nam na sobie objawić potęgę oraz wszystkie
formy niszczącego działania ze strony zła.
Wchodząc
zatem w mękę Jezusa Chrystusa, można rozpoznać wszystkie formy
działania zła istniejącego na świecie: zdrada, opuszczenie, zwątpienie,
zaparcie się, przekupstwo, bluźnierstwo, złośliwość, kłamstwo,
poniżenie, upokorzenie, zazdrość, itd. To wszystko zostało objawione na
Chrystusie. On, będąc czystym Dobrem, zgodził się na to, abyśmy mogli
odkryć, jak konkretnie wyglądało zło, grzech. Równocześnie Jezus chciał
ukazać, jak człowiek wierny Bogu powinien zachować się wobec zła.
2. Samotność
Przejdźmy
teraz do relacji św. Marka. „A gdy nadeszła godzina szósta, mrok
ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. O godzinie dziewiątej
Jezus zawołał donośnym głosem: ,Eloi, Eloi, lama sabachthani', to
znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Niektórzy ze stojących
obok, słysząc to, mówili: ,Patrz, woła Eliasza'. Ktoś pobiegł i
napełniwszy gąbkę octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić, mówiąc:
.Poczekajcie, zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, żeby Go zdjąć z krzyża'.
Lecz Jezus zawołał donośnym głosem i oddał ducha" (Mk 15, 33-37).
Św. Marek
sygnalizuje ostatnią, najcięższą formę cierpienia - samotność wobec
zła. Jak długo człowiek jest jeszcze połączony z kimś, kto go kocha, tak
długo potrafi trwać w cierpieniu, w zmaganiu ze złem. Potęga zła jest
jednak straszliwa i ciągle zmierza do tego, by człowieka odciąć od tych,
którzy go kochają, by wrzucić człowieka do głębokiej studni samotności.
Jeśli się to uda, w studni na głowę człowieka bezradnego i bezbronnego,
zło może wylać wszelką swoją nieprawość.
Ludzie
mogą opuścić, ale Bóg nie opuszcza. Są jednak sytuacje, gdy ogrom zła
jest tak straszny, iż człowiekowi wydaje się, że Bóg go opuścił.
Pamiętajmy, że Chrystus przez trzy godziny wisi na trzech gwoździach,
walczy o każdą sekundę swojego życia, walczy cierpiąc. Jest to czas
agonii. Każda minuta takiego cierpienia na krzyżu wydaje się
wiecznością, a co dopiero, jeśli to są długie godziny. W tej sytuacji,
Chrystus przygwożdżony tym strasznym cierpieniem zostaje zaatakowany
przez pokusę samotności. Wydaje się, że Bóg Go opuścił. Wówczas sięga
do modlitwy starotestamentalnego Żyda, ujętej w psalmie dwudziestym
drugim: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?"
3. Zwątpienie
Ostatecznym
celem wszystkich ataków zła na człowieka jest zwątpienie w Boga, w Jego
Opatrzność, w Jego miłość. Chrystus doświadcza tej pokusy chcąc nam
pokazać, że do ostatniego momentu musimy być czujni. On sam nie ulega
tej pokusie. Odkąd rozpoczął publiczną działalność, raz po raz odrzucał
różne formy pokusy, odnosząc nad nimi zwycięstwo. W tym momencie
modlitwą odrzuca pokusę zwątpienia. Słowa: „Boże mój, Boże mój, czemuś
Mnie opuścił" są modlitwą, która świadczy o tym, że Jezus wie do Kogo
woła. Gdyby zwątpił, to w miejsce modlitwy pojawiłoby się bluźnierstwo.
Stojący
obok żołnierze, odpowiedzialni za egzekucję, słysząc Jego słowa doszli
do wniosku, że odnoszą się one do Eliasza proroka, który według
tradycji żydowskiej miał być wzięty do nieba. Ten Eliasz miał przyjść po
raz drugi, dlatego uważają, że Jezus woła przebywającego w niebie
Eliasza, aby przyszedł i wybawił Go z krzyża. Podają nawet ocet, który
służy do przywrócenia na moment przytomności. Ale Chrystus przytomności
nie stracił. Odpowiedzią Chrystusa jest tylko modlitwa. On przeżywa
ten ostatni moment po podaniu octu, jako niezwykle świadomy akt oddania
siebie w ręce Boga, swojego Ojca. Św. Marek nie przytacza ostatnich słów Jezusa Chrystusa, mówi tylko o donośnym Jego krzyku.
4. Mesjasz i Syn Boży
Następnie
Ewangelista notuje: „Zasłona przybytku rozdarła się na dwoje, z góry na
dół. Setnik zaś, który stał naprzeciw, widząc, że w ten sposób oddał
ducha, rzekł: ,Prawdziwie, ten człowiek byłSynem Bożym'" (Mk 15, 38-39). Św. Marek
pisząc Ewangelię, kładzie nacisk na to, że Jezus Chrystus, będąc na
ziemi, ukrył swoją godność mesjańską oraz godność Syna Bożego. Ukrył
dlatego, aby nie przerazić zła, bo gdyby objawił się w majestacie swojej
potęgi, to zło natychmiast złożyłoby Mu pokłon. Zło nie będzie walczyć z
czystym Dobrem, Świętością,z
Bogiem. Nawet szatan złoży Bogu pokłon. Aby zło mogło być wolne w
działaniu, Bóg ukrył w Jezusie Chrystusie swoją Boską moc oraz godność
Mesjasza. Ale ukrycie to było, jak wspomniałem w pierwszym rozważaniu,
do czasu. Miała się objawić cała potęga zła atakująca Jezusa Chrystusa.
Dopiero z Niego na Golgocie wyzwala się ta potężna Boska moc.
Św. Marek łączy moment śmierci z objawieniem się Bożej
potęgi w dwóch wymiarach. Pierwsze to jest zasłona w świątyni, która
rozdarła się z góry na dół. Razem ze śmiercią, Jezus Chrystus zaczyna
objawiać swoją godność i przemawia prawie natychmiast do kapłanów, do
arcykapłanów, oni bowiem byli stróżami miejsca świętego. Tylko
arcykapłan, a więc w tym roku Kajfasz, miał prawo
wejścia do miejsca świętego, które stanowiło największą świętość dla
Izraelitów. Kiedy Chrystus kona, zasłona się rozrywa i nie ma już
miejsca świętego. Kajfasz musiał zrozumieć, że stracił sens swojego
kapłaństwa, bo to miejsce, którego strzegł i do którego on jeden miał
prawo wejść, zostaje udostępnione dla wszystkich. Miejscem świętym
staje się Golgota. Tam jest ołtarz, tam jest Najwyższy Kapłan i tam
największa i jedyna Ofiara. To jest znak dla świątyni i jej stróżów -
kapłanów. O tym mieli się inni dopiero dowiedzieć, bo nikt poza kapłanem
nie miał możliwości wejścia do miejsca świętego.
I
drugie wydarzenie. Setnik, a więc pogański żołnierz, który był
odpowiedzialny za ukrzyżowanie, który czuwał nad tym, by gwoździe były
dobrze wbite i miał zameldować Piłatowi o śmierci Skazańca, zostaje
uderzony łaską. Jemu tuż pod krzyżem Chrystus objawia swoją godność. On
też pierwszy wyznaje: „Zaiste, ten człowiek był Synem Bożym”. To jest
objawienie dla pogan. Chrystus po swojej śmierci zaczyna ujawniać swoją
mesjańską i Boską godność.
Mesjańską dla arcykapłana, Boską dla pogan. Kluczowy tekst z punktu
widzenia zrozumienia redakcji Ewangelii w ujęciu św. Marka.
5. Dobro nie walczy - dobro tworzy
Ewangelista pisze: „Były tam również niewiasty, które przypatrywały się z daleka, między nimi Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa, i Salome. Kiedy przebywał w Galilei, one towarzyszyły Mu i usługiwały. I było wiele innych, które razem z Nim przyszły do Jerozolimy" (Mk 15, 40-41). W kazaniach pasyjnych widzieliśmy Chrystusa ciągle w rękach ludzi złych. Zdawało się, że w ogóle nie ma ludzi dobrych. Nie było ich obok Chrystusa. Były tylko ręce i serca złe albo słabe, ulegające złemu. Tymczasem ludzie dobrzy byli blisko, byli w Jerozolimie, obserwowali, co się dzieje, ale przebywali w ukryciu. Tak jest zawsze. Ile razy zło dochodzi do głosu, wtedy dobro ucieka do podziemia, ukrywa się, aby atak zła minął. Kiedy ten ryczący lew pożarł swoją ofiarę, syty krwią nie był już taki groźny, wówczas dobro staje się odważniejsze i zaczyna działać. Dobro bowiem nie lubi walczyć, ono lubi tworzyć. Dobro zajmuje się tym, co słabe; dobro zajmuje się ranami, które trzeba opatrzyć. Dobro nie lubi bezpośredniego starcia ze złem, ponieważ tu na ziemi kończy się to dla niego klęską. I tak też jest pod krzyżem.
„Pod wieczór już, ponieważ było Przygotowanie, czyli dzień przed szabatem, przyszedł Józef z Arymatei, poważny członek Rady, który również wyczekiwał królestwa Bożego. Śmiało udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Piłat zdziwił się, że już skonał. Kazał przywołać setnika i pytał go, czy już dawno umarł. Upewniony przez setnika, podarował ciało Józefowi. Ten kupił płótno, zdjął Jezusa z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, który wykuty był w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył kamień. A Maria Magdalena i Maria, matka Józefa, przyglądały się, gdzie Go złożono" (Mk 15, 42-47).
Józef,
o którym tu jest mowa, był członkiem Rady, która wydała wyrok na
Jezusa. On sam tego wyroku nie podzielał. Najprawdopodobniej nie był
zaproszony na Radę, w czasie której podjęto decyzję o śmierci Jezusa
Chrystusa. Zdumiewa jego odwaga. Chrystus, jak pamiętamy, umiera jako
więzień polityczny, jako buntownik i w tej sytuacji opowiedzenie się po
stronie takiego Skazańca, było połączone z narażeniem siebie na różne
podejrzenia. Tymczasem Józef z Arymatei śmiało idzie bezpośrednio do
Piłata i prosi o wydanie ciała. Odwaga Józefa musi zdumiewać. Żaden z
Apostołów, z bliskich, bezpośrednich uczniów, tylko Józef z Arymatei
prosi o ciało Mistrza. Piłat dziwi się, że Jezus już skonał i wzywa do
siebie setnika. Przed Piłatem, wiadomość o śmierci Jezusa Chrystusa
podaje ten, który pod krzyżem wyznał wiarę w Bóstwo Jezusa Chrystusa.
Piłat otrzymuje oficjalne zapewnienie o śmierci i św. Marek zaznacza, że
Piłat podarował Józefowi ciało Jezusa. Podarował! Jeden z największych
darów, jaki w ogóle Józef mógł otrzymać.
Opis
pogrzebu jest bardzo zwięzły. Złożono Chrystusa do grobu, który był
wykuty w skale. Maria Magdalena i Maria, matka Józefa, są obecne przy
tym pogrzebie. Czy Chrystus powiedział już ostatnie swoje zdanie? Czy
tak ma wyglądać koniec Mesjasza i taki ma być koniec dziejów Syna Bożego
na ziemi? Czy faktycznie zło odniosło zwycięstwo? Czy grób to koniec
ludzkiego życia? Czy śmierć ma ostatnie słowo tu na ziemi?
Trzeba
stanąć przy tym grobie w Wielki Piątek i cierpliwie czekać, bo grób ten
przemówi w poranek Wielkiej Niedzieli. Przekonamy się, że zwycięstwo
zła było tylko chwilowe, że trzeba było, aby Mesjasz i Syn Boży
przeszedł przez tak wielkie poniżenie, aby wejść do swojej chwały.
Potrzeba było ze względu na nas. Bóg nie usunął zła z ziemi. Żyjemy w
tym świecie, który podlega złu i droga do naszego zbawienia wiedzie
przez ten świat. Tak ją wytyczył Chrystus. Nie dziwmy się, jeśli w
takiej czy innej formie zło nas zaatakuje. Pozostańmy wierni
Chrystusowi, wierni nawet wtedy, kiedy upokorzenie sięga tak daleko, jak
dosięgło Jego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz