Rozstaliśmy
się z Chrystusem tydzień temu w momencie pojmania w Ogrodzie Oliwnym.
Chrystus został w rękach ludzi złych. Wszyscy Apostołowie pouciekali. „Z
Getsemani Jezusa zaprowadzono do najwyższego kapłana, u którego
zebrali się arcykapłani, starsi i uczeni w Piśmie. Piotr zaś szedł za
Nim z daleka aż na dziedziniec najwyższego kapłana. Tam siedział między
służbą i grzał się przy ogniu" (Mk 14, 53-54).
Na
podstawie relacji św. Marka, spróbujemy dziś zobaczyć metody działania
zła na sali przesłuchań Sanhedrynu żydowskiego oraz na dziedzińcu
arcykapłana.
1. Fałszywi świadkowie
Oto
co pisze św. Marek: „Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali
świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić, lecz nie znaleźli. Wielu
wprawdzie zeznawało fałszywie przeciwko Niemu, ale świadectwa te nie
były zgodne. A niektórzy wystąpili i zeznali fałszywie przeciw Niemu:
,Myśmy słyszeli, jak On mówił: Ja zburzę ten przybytek uczyniony ludzką
ręką i w ciągu trzech dni zbuduję inny, nie ręką ludzką uczyniony'. Lecz
i w tym ich świadectwo nie było zgodne" (Mk 14, 55-59).
Zło
chcąc zniszczyć coś wartościowego zawsze musi to czynić pod pozorem
jakiegoś dobra. Zło potrzebuje usprawiedliwienia swojego działania. Stąd
też wrogowie Jezusa szukają fałszywych świadków. Znamienne jest to, że
św. Marek podkreśla, iż było ich wielu. Wynika z tego, że wielu ludzi
brało udział w niszczeniu Chrystusa. Każdy z tych fałszywych świadków
współpracował ze złem. Tu należy postawić sobie pytanie, czy
przypadkiem nie próbowaliśmy oczernić lub kłamać drugiego człowieka?
Jeśli tak, to stajemy w rzędzie fałszywych świadków. Zło posługuje się
fałszywym świadectwem.
Fałszywe
świadectwa trzeba było uzgodnić. Kłamstwo nie jest zgodne. Tylko prawda
jest jedna. Kłamstwo może być w dziesiątkach tysięcy różnych wersji.
Chrystus milczy. Wobec fałszywych oskarżeń prawda nie musi się
tłumaczyć. Prawda broni się sama. Wcześniej czy później prawda wychodzi
spod wielkiego stosu kłamstw. Zło ma dziwną metodę działania - niszczy
dobro pod pozorem troski o większe dobro. Wprawdzie nigdy tego
większego dobra nie osiąga, ale po drodze potrafi zniszczyć istniejące
dobro, a więc osiągnąć swój własny cel.
Oficjalnie
zło ciągle występuje w obronie dobra. Np. dla wygody rodziców każe
zniszczyć dziecko, które się jeszcze nie narodziło. Wygodne życie
stawiane jest tutaj jako większe dobro i aby je osiągnąć, trzeba
zniszczyć inne dobro - życie człowieka. Pod płaszczykiem bezpieczeństwa
mocniejszego, tego, który ma władzę, trzeba zniszczyć słabszego. Dla
spokojnego życia ludzi uzbrojonych, niszczy się bezbronnych. I tak
dalej.
Oficjalnie nie można niszczyć dobra dlatego, że jest dobrem i nikt się na to nie zgodzi. Dlatego zawsze trzeba oskarżyć jedno dobro jako niebezpieczne dla innego dobra.
2. Nieuczciwy kapłan
Skoro
świadkowie nie byli zgodni i nie dało się ich wykorzystać dla skazania
Chrystusa, zło zaczyna rozmawiać z samym Jezusem i próbuje wydobyć z
Niego takie zdanie, które mogłoby stać się podstawą oskarżenia. Kto
śledzi uważnie dzieje Jezusa Chrystusa łatwo zauważy, że tę drugą metodę
zło stosowało już wiele razy. Przychodzili uczeni w Piśmie, faryzeusze,
saduceusze, stawiali podchwytliwe pytania po to, aby oskarżyć Jezusa na
podstawie Jego wypowiedzi. Tak dzieje się i teraz.
„Wtedy
najwyższy kapłan wystąpił na środek i zapytał Jezusa: ,Nic nie
odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciw Tobie?' Lecz On milczał i nic
nie odpowiedział. Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: ,Czy Ty jesteś
Mesjasz, Syn Błogosławionego?' Jezus odpowiedział: ,Ja jestem. Ujrzycie
Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z
obłokami niebieskimi'. Wówczas najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i
rzekł: ,Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż
wam się zdaje?' Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci. I
niektórzy zaczęli pluć na Niego; zakrywali Mu twarz, policzkowali Go i
mówili: ,Prorokuj’. Także słudzy bili Go pięściami po twarzy" (Mk 14, 60-65).
Arcykapłan musiał znaleźć prawną podstawę do oskarżenia. On miał władzę i nie mógł skazać na śmierć człowieka, jeśliby nie było prawnych podstaw do tego wyroku. Gdyby się okazało, że skazał na śmierć człowieka niewinnego, obróciłoby się to przeciwko niemu. Stąd, jeśli nie można było znaleźć fałszywego świadectwa, to trzeba było sfabrykować oskarżenie na poczekaniu.
Dramat Chrystusa nie rozegrał się ani u Piłata, ani na Golgocie, Dramat Chrystusa rozgrywa się przed najwyższym kapłanem, u Kajfasza. Piłat na sprawach religii się nie znał. Na Golgocie byli żołnierze, którzy wykonywali rozkaz ukrzyżowania. Losy Chrystusa ważą się u Kajfasza, który jako najwyższy kapłan, winien był wiedzieć z Kim ma do czynienia. On winien znać czyste Dobro, Świętość. On jeden, lepiej niż wszyscy inni, winien rozeznać, co na ziemi pochodzi od Boga i co Boga dotyczy. Kto jak kto, ale najwyższy kapłan powinien wiedzieć z Kim ma do czynienia.Posiadał nieomylną władzę prorocką, którą otrzymał od samego Boga. Mógł wchodzić do miejsca Świętego Świętych, które było zarezerwowane dla tego, kto ma prawo dostępu do Boga. Wprawdzie ta część świątyni za czasów Kajfasza była pusta, Żydzi po powrocie zniewoli nie odnaleźli Arki Przymierza, ale najwyższykapłan powinien wiedzieć, kto jest rzeczywiście Święty Świętych. A oto stał przed nim Jednorodzony Syn Boga i on tego nie rozpoznał.
Śledzimy metodę działania zła. U Kajfasza trzeba uświadomić sobie,że zło często posługuje się człowiekiem na stanowisku i że największego zła na ziemi może dokonać kapłan.
Jak w oparciu o otrzymaną władzę może dokonać największego dobra,uświęcić i udostępnić zbawienie, tak też może dokonać największego zła. Kajfasz, najwyższy kapłan jedynego, prawdziwego Boga, staje się narzędziem zła. On nie szuka ocalenia Chrystusa, jemu
nie zależy na prawdzie, on chce Chrystusa zniszczyć. Kajfaszowi
zabrakło wiary. Nie mógł w Chrystusie rozpoznać Syna Bożego, bo nie
uwierzył. Stąd też, zamiast uświęcać - niszczył. Najwyższy kapłan
musiał wiedzieć, że Chrystus uznaje się za Mesjasza. Doniósł mu o tym
Judasz. Wystarczyło zmusić Chrystusa do wyznania tej godności, aby mieć
oskarżenie w ręku.
Wróćmy
do porównania Jezusa do pierwiastka promieniotwórczego. Kajfasz,
ponieważ nie wierzył, nie dostrzega w Chrystusie Boga. Traktuje Go jako
zwykłego człowieka i stawia Mu pytanie: „Czy Ty rzeczywiście jesteś tym
Mesjaszem zesłanym przez Boga, który dysponuje wielką zbawczą mocą? Czy
to jesteś Ty?" Chrystus mu odpowiada: „Tak, to Ja jestem" i od razu
dodaje, że tę zbawczą moc zobaczą w całej pełni przy Jego powtórnym
przyjściu. Wtedy będzie ona promieniować na cały świat.
Kajfasz
tymczasem widzi tylko słabego, związanego człowieka. Jaką On ma moc?
Mesjasz? Gdy Mesjasz przyjdzie to my powinniśmy być w Jego rękach. A
tymczasem ten Mesjasz jest w naszych rękach. Zatem On kłamie. On
bluźni? - po czym dodaje: „Winien jest śmierci". Nie na takiego słabego
Mesjasza czekali Żydzi. Ty jesteś słaby, Ciebie można odrzucić.
Teatralny gest rozdarcia szat. Odtąd Jezus jest poza prawem. Wyciągają
się do Niego ręce, które niszczą. Szczególnie chcą zeszpecić Jego twarz.
To jest znamienne: „Zaczęli pluć na Niego; zakrywali Mu twarz,
policzkowali Go i mówili: ‘Prorokuj'. Także słudzy bili Go pięściami po
twarzy".
Gdyby
Kajfasz szanował człowieka to nigdy by nie wydał wyroku skazującego na
Chrystusa. To dzieje się na jego oczach. A zatem to nie tylko brak
wiary, ale i brak szacunku dla człowieka. Jesteśmy świadkami
największej kompromitacji starotestamentalnego kapłaństwa. Nie należy
się dziwić, że to kapłaństwo szybko się skończy i to na zawsze. Bo jeśli
idealnie niewinnego człowieka, arcykapłan i Sanhedryn, a więc ludzie
odpowiedzialni za wiarę, tak potraktowali, to nie należy się dziwić, że
Bóg odebrał im winnicę i oddał innym.
Interesują
nas metody działania zła. Chrystusa nie niszczą komuniści ani ateiści.
Chrystusa niszczą ludzie powołani przez Boga: Kajfasz i Judasz.
Apostoł Judasz, który miał dostęp do Chrystusa, był kandydatem do
święceń i zdradził swoje powołanie idąc na współpracę ze złem. I
Kajfasz, konsekrowany na kapłana starotestamentalnego.
Warto
przy tej okazji zwrócić uwagę na to, że granica między dobrem a złem
nie przebiega między instytucjami, lecz przebiega w sercu człowieka.
Niejeden milicjant może więcej zrobić dobrego, aniżeli ksiądz. Bywa
też, że kapłan dokonuje więcej zła niżeli setki wojujących ateistów
razem wziętych. Ewangelia dowodzi, że zło potrafi posługiwać się ludźmi,
których Bóg wybrał. Posługiwało się w Starym Testamencie, czego
dowodzi postawa Kajfasza i posługuje się w Nowym Testamencie, czego
przykładem jest Judasz. Ludzie, którym zabrakło wiary.
3. Brak roztropności
Drugie
wydarzenie ma miejsce na dziedzińcu pałacu arcykapłana. W tym samym
momencie, to samo zło niszczy ucznia Jezusa Chrystusa.
„Kiedy
Piotr był na dole na dziedzińcu, przyszła jedna ze służących
najwyższego kapłana. Zobaczywszy Piotra grzejącego się, przypatrzyła mu
się i rzekła: ,I tyś był z Nazarejczykiem Jezusem'. Lecz on zaprzeczył
temu, mówiąc: „Nie wiem i nie rozumiem, co mówisz'. I wyszedł na
zewnątrz do przedsionka, a kogut zapiał. Służąca, widząc go, znowu
zaczęła mówić do tych, którzy tam stali: ,To jest jeden z nich'. A on
ponownie zaprzeczył. Po chwili ci, którzy tam stali, mówili znowu do
Piotra: ,Na pewno jesteś jednym z nich, jesteś także Galilejczykiem'.
Lecz on począł się zaklinać i przysięgać: „Nie znam tego człowieka, o
którym mówicie'. I w tej chwili kogut powtórnie zapiał. Wspomniał Piotr
na słowa, które mu powiedział Jezus: ,Pierwej, nim kogut dwa razy
zapieje, trzy razy Mnie się wyprzesz'. I wybuchnął płaczem" (Mk 14, 66-72).
Piotrowi
zabrakło mądrości. Po cóż poszedł w sam środek wrogów swojego Mistrza?
W jakim celu? Mądrego człowieka poznaje się po tym, że podejdzie do
potrzasku, ale nigdy nogi do niego nie włoży. Piotr nie tylko wsadził
nogę, ale także głowę. Osaczony, zostaje znienacka zaatakowany przez
zło. Na pewno bardzo uważał, żeby go nie rozpoznali żołnierze, ale nie
przypuszczał, że atak przyjdzie ze strony kobiety. To ona jest w tym
momencie narzędziem zła. Czy ona sama jest zła? Nie, ona nie chce nic
złego zrobić, nawet nie wie, że jest narzędziem zła, że zło się nią
posługuje dla zdemaskowania Piotra. Kiedy sobie uświadomił, że jest
osaczony i może być aresztowany, próbuje się wycofać, ale zło go już nie
wypuści dotąd, dopóki nie złamie jego ducha. I to się udaje.
Strach
paraliżuje Piotra. Zapomniał o zapowiedzi Chrystusa. Gdyby się modlił, a
przez to był podłączony do Boga, nie doszłoby do tego. Modliłby się
również na dziedzińcu, a pozostając w kontakcie z Bogiem, potrafiłby
mądrze rozegrać trudną sytuację. Gdyby był w towarzystwie Jana lub
innego Apostoła, nie upadłby tak szybko. Ale on był sam. Zło bardzo lubi
odwieść człowieka od wspólnoty. Gdy poczuje się samotny, potrafi go
szybko zniszczyć. Samotność to bardzo niebezpieczny teren, na którym zło
odnosi zwycięstwo.
Zdumiewające
jest to, że w tym samym momencie, kiedy Chrystus, który dotąd ukrywał
swoją mesjańską godność, zobowiązując wszystkich do zachowania jej w
tajemnicy, sam publicznie wyznaje, że jest Mesjaszem, pozostaje sam.
Wszyscy uczniowie uciekają, a Piotr się Go zapiera. W momencie
publicznego ogłoszenia swej mesjańskiej godności, Chrystus zostaje sam.
Zastanawia
również połączenie grzechu Piotra z pianiem koguta. Proszę sobie
uświadomić, w jaki sposób Piotr, do ostatniego momentu życia, słuchał
piania koguta. Zapewne, ile razy słyszał pianie koguta, tyle razy
uświadamiał sobie to, co się stało na dziedzińcu Kajfasza. Przecież
Chrystus nie powiedział, że rano się Mnie zaprzesz, ale „nim kogut dwa
razy zapieje". Śpiew koguta będzie budził sumienie Piotra do końca jego
życia.
Płacz
- mężczyzna w sile wieku płacze nad sobą, nad swoim upadkiem, płacze
nad popełnionym grzechem, którego nie da się już zmazać. To jest właśnie
dramat. Można spalić dom i wybudować nowy, ale grzechu ciężkiego nie
da się wymazać. Można prosić o jego przebaczenie, ale po dwudziestu
wiekach, do dziś, o grzechu Piotra wiemy, jego grzech wprawdzie
przebaczony, ale trwa do dziś.
Tyle
refleksji na dzień dzisiejszy nad potęgą zła. Niszczy ono Chrystusa w
sali przesłuchań Sanhedrynu i niszczy Piotra na dziedzińcu domu
arcykapłana. Zło wykorzystuje dobro dla swoich własnych celów, po to,
aby je zniszczyć. Ale Bóg jest mocniejszy. Ostatecznie to On potrafi
wykorzystać wszelkie zło dla swoich celów, dla swojego dobra. Stoimy
wobec wielkiej tajemnicy.
Zapytajmy siebie:
1.
Czy w mojej świadomości granica między dobrem a złem przebiega przez
serce człowieka, czy też przez instytucje, przez to, co widzialne?
2. Czy upadek, słabości umiemy naprawić wylewając łzy prawdziwego żalu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz