lutego 15, 2018

Rozważania wielkopostne - Mój krzyż

Czwartek po Popielcu

Słowo Boże na dziś

 

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie». Potem mówił do wszystkich: «Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść dla człowieka, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?»
Oto słowo Pańskie.

Refleksja nad Słowem Bożym


Rozpoczęliśmy czas pokuty, modlitwy i jałmużny. Dane nam jest usłyszeć Jezusowe wezwanie do nawrócenia. Przyszedł czas na to, aby podjąć refleksję nad swoim życiem, postępowa­niem oraz kierunkiem życiowej wędrówki. Mając świadomość własnej grzeszności, posypaliśmy swoje głowy popiołem po­kuty. Na ten czterdziestodniowy czas duchowego odnowienia Pan Jezus wskazuje nam dziś jedyną drogę ku świętości i zba­wieniu wiecznemu. Tą drogą jest krzyż.
Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” (Łk 9,23). Te słowa mogą wzbudzać w człowieku bunt. Te słowa mogą od­pychać. To Jezusowe stwierdzenie nie pozostawia pola do życio­wego kompromisu. Jeżeli chcesz dostać się do nieba, musisz męż­nie dźwigać swój krzyż. Jeżeli chcesz osiągnąć zbawienie, nie mo­żesz uciekać przed ofiarą i poświęceniem w życiu. Jeżeli chcesz żyć na wieki w niebie, musisz powoli i nieubłaganie umierać, od­dawać swoje życie innym i Panu Bogu.
Te słowa mogą wydawać się zadziwiające, wręcz zaskaku­jące dla współczesnego człowieka. Wszak nigdy w historii ludzie nie żyli w takim luksusie jak my. Nigdy tak łatwo nie bogacili się. Nigdy nie żyli na tak wysokim poziomie cywilizacyjnym. Nigdy nie jedli tak dobrze jak my, nie mieszkali tak wygodnie jak my. Nigdy nie mieli tak dobrej opieki zdrowotnej. Nigdy w historii człowiek nie żył tak komfortowo. Po prostu przyzwyczailiśmy się do życia wygodnego, łatwego i przyjemnego. Nie chcemy więc krzyża. Unikamy ofiary. Czynimy wszystko, aby tylko nie trzeba było cierpieć życiowych niedogodności.
Lecz dziś, na początek tegorocznego czasu nawrócenia Pan Jezus przypomina nam, że nie ma innej drogi do nieba jak tylko krzyż. Nie ma ludzkiego życia bez krzyża. Nie ma ludzkiej drogi życia, na której nie stanąłby krzyż poświęcenia, ofiary, zmagania się z własnymi słabościami. Po prostu krzyż wpisany jest w życie każdego z nas. Ile ludzi, tyle krzyży. Ile ludzkich historii, tyle dziejów zmagania się ze swoim krzyżem. Ile istnień ludzkich, tyle dróg krzyżowych. Oto prawda o życiu człowieka.
Moim krzyżem mogą być pokusy, z którymi nie potrafię so­bie poradzić. Chociaż tyle razy pragnąłem zerwać z konkretnym grzechem, do tej pory nie udało mi się tego uczynić. Chociaż tyle razy obiecywałem sobie, że będę mądrzejszy, znów w swej głupocie uległem nadarzającej się pokusie. Chociaż szczerze pracuję nad swoim sumieniem, to jednak w chwili słabości znów upadam. To jest krzyż. Krzyż, który przysparza upadków. Lecz, jak Pan Jezus, właśnie z tym krzyżem swych ludzkich słabości trzeba nam powstawać, aby iść dalej.
Moim krzyżem może być drugi człowiek. Ten najbliższy, ko­chany, lecz zarazem wymagający wielkiej cierpliwości i wyrozu­miałości. Może to chory i nieznośny starszy rodzic, może obcią­żone genetycznie dziecko, a może uzależniony małżonek. Ciężki, codzienny krzyż, którym jest drugi człowiek. I chociaż czasem wydaje się, że bez tego ciężaru byłoby lepiej, to doskonale wiemy, że ich kochamy, dla nich jesteśmy, a oni nas potrzebują. Może tym krzyżem być dwulicowa koleżanka w pracy lub wścibska sąsiadka, która rozpowiada obraźliwe dla nas oszczerstwa. Może to nieuczciwy pracodawca lub przyjaciel, który nadużył na­szego zaufania. Wiele ciężarów na nasze plecy drugi człowiek po­trafi włożyć. A my wiele potrafimy znieść. Kiedy zaś nam ciężko, spójrzmy na cierpiącego Chrystusa, który nie odrzucił ciężaru krzyża, lecz zaniósł go na Golgotę, która stała się bramą do nieba.
Na życiowej drodze większości z nas w pewnym momencie staje także inny krzyż. Dosłowny krzyż. Choroba, cierpienie, umie­ranie, które w ciszy swego serca trzeba przeżyć. Nie pomagają wtedy lekarstwa. Nie usłyszy się optymistycznej diagnozy lekar­skiej. Nie będzie człowiekowi dane, aby wrócił do pełni swych sił.
Nadszedł czas rozliczenia się ze swego włodarstwa i przygotowa­nia się do pożegnania z tym światem. Nadszedł czas, aby iść za Jezusem na Golgotę. Można się wtedy buntować. Przeklinać swój los i Pana Boga. Można swoją złość wylewać wtedy na drugiego człowieka. Można negować własną ograniczoność i uciekać od świadomości konieczności przygotowania się na spotkanie z Sę­dzią żywych i umarłych na progu wieczności. Lecz odrzucenie swego krzyża nie zaprowadzi do zbawienia wiecznego. Negacja swego przemijania nie wydłuży ziemskiego życia. Ucieczka od re­fleksji nad swoimi czynami nie umniejszy odpowiedzialności za uczynione zło.
Gdy nadejdzie ten czas, trzeba nam podjąć swój krzyż. Sku­pić się nad swoim postępowaniem. Uczynić spowiedź św. z ca­łego życia. Przyjąć święte namaszczenie i Komunię św. Pojed­nać się z drugim człowiekiem. Podziękować za miłość, przyjaźń i każde dobro. Zwrócić to, co jeszcze nie oddane. Podzielić się z biednymi swoim majątkiem. I trwać na drodze krzyżowej. Trwać, aż Pan powoła do wieczności i nagrodzi życiem wiecz­nym. Nagrodzi za przyjęcie krzyża, za ofiarność, miłosierdzie i skruchę za swoje grzechy. Nagrodzi, gdyż sam jako pierwszy przeszedł Drogę Krzyżową.
Amen.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Homilie i rozważania , Blogger