Ukochani
Bracia i Siostry! Czytamy dzisiaj jeszcze raz księgę Hioba.
Bojowaniem jest życie człowieka. I pytam siebie: Czy nie pędzę
dni moich jak najemnik? Jak niewolnik, co wzdycha do cienia? Jak
robotnik, co czeka na zapłatę? I cóż zyskałem? Miesiące
męczarni, przeznaczono mi noce udręki (Hi 7.1—4). I co dalej?
Teraz z ołówkiem w ręku podliczam na kartce, przerzucam, wybieram,
odrzucam, poprawiam, idę w kolejkę, stoję, denerwuję się,
przeklinam. Jak długo tak można żyć? I co więcej, w domu moim
cierpienie, niepowodzenie, jedno krzyżuje się z drugim, choroba i
śmierć. Ja krzyczę: Dlaczego? Przecież to moje dziecko, przecież
to moja matka! Ileż można znieść w tym życiu i jaki w tym jest
sens?
I
co jeszcze? Co jeszcze? To jeszcze za mało? O wy wszyscy połamani
na duchu, przeliczający wszystko na chleb i odzienie, ludzie
przeklinający, żądni zemsty, tarmoszący za ramię moją
cierpliwość, wszystko wiedzący lepiej i głusi z pychy;
ludzie pijani na zapas i wy tańczący w dzikich rytmach,
poprzebierani, przystrzyżeni, protestujący i bijący brawo,
zatrzymajcie się! Uciszcie się. Pytam was: — Czy chcecie mieć
spokojne życie i święty spokój? — Chcemy — Chcecie mieć pod
dostatkiem chleba i każdemu według jego potrzeb? — Chcemy! —
Chcecie się ubierać w purpurę i bisior i codziennie się
bawić? — Chcemy! — Chcecie mieć władzę, siłę i pieniądze?
Chcemy!
—A wierzycie w Boga? — Co mówisz? Czy wierzycie w Boga?
A
w którego? — W Tego, który jest?! — A gdzie jest? — Uciszcie
się! Byłem we wtorek w kościele, zapaliłem gromnicę. I było
tak, jak wtedy.
Maryja
i Józef przynieśli Dzieciątko. Podszedłem. Wziąłem na ręce.
Zacząłem się modlić tak jak tamten: Teraz, o Panie, mogę
spokojnie umrzeć, bo oczy moje zobaczyły Zbawiciela świata.
Światłość na oświecenie pogan i na chwałę Twojego ludu...
Teraz mogę spokojnie umrzeć. Spotkałem mojego Boga! To tego
Boga można spotkać tak normalnie i zobaczyć? — Ach ty moja
kochana ciemnotko, ty nie spotkałaś Chrystusa? — Nie. — I nie
znasz Go? — Nie. — I nie wierzysz w Niego? — Nie. — I nie
kochasz Go? — Pewnie, że nie. — I ty możesz tak żyć? I Ty
człowieku bez Boga chcesz przemieniać ten świat i ruszyć z posad
bryłę świata?
Usiądźcie
na chwilę w dzień niedzielny, moje kochane chochoły. Przerwijcie
na chwilę to przedstawienie, moje pocieszne mapetshowy. Uspokójcie
się, moje smerfowate smerfy. Jest Bóg, który stworzył niebo i
ziemię — tzn. wszystko. I zobaczył Bóg, że wszystko było
dobre. I uczynił człowieka z mułu ziemi. I uczynił go na swój
obraz i na swoje podobieństwo, uczynił go rozumnym i wolnym i
ukochał go jak Ojciec. I dał mu ziemię, aby ją czynił sobie
poddaną. I to wszystko, co było dobre, popsuł człowiek grzechem.
Więc Bóg stał się człowiekiem, aby to wszystko naprawić.
Przyszedł do swoich. Oglądaliśmy Go na własne oczy. Dał nam nowe
życie, abyśmy byli zbawieni. Stał się dla nas światłością,
abyśmy nie chodzili w ciemności. Nauczył nas inaczej żyć, abyśmy
byli jako synowie Boży. Umiłował nas aż do końca, abyśmy się
wzajemnie miłowali. Zostawił nam swoje przebaczenie, abyśmy
umieli odrzucać zło, a wybierać dobro. Stał się dla nas
pokarmem, abyśmy życie mieli i mieli je w obfitości. Został
z nami po wszystkie dni, abyśmy nie byli sierotami. Przygotował nam
miejsce w domu Ojca, byśmy byli tam, gdzie On jest.
Kaznodziejo
kochany, ale my chcemy chleba, my chcemy uczynić ten świat nowym,
my chcemy uczynić ten świat sprawiedliwym, my chcemy uczynić
człowieka wolnym, my chcemy wrócić do utraconego raju. — To
bardzo dobrze, ale czy wy to umiecie? Chcecie chleba, ale wyście
zgrzeszyli przeciwko darom nieba, wyście chleb na ziemi deptali,
wyście się przestali modlić: Chleba naszego powszedniego daj nam
dzisiaj; wyście się o chleb pobili, wy nie umiecie dzielić się
chlebem, wyście tyle chleba zmarnowali, nie zebraliście pozostałych
ułomków, dlatego macie puste koszyki. Chcecie uczynić ten
świat nowym, ale wyście oskalpowali tę ziemię, wykradliście jej
skarby i roztrwoniliście — jak nieuczciwi dzierżawcy;
wykradliście tajemnice tej ziemi i użyliście ich na własną
zgubę, zbudowaliście nową wieżę Babel i poplątały się wam
języki. Chcecie uczynić ten świat sprawiedliwym, ale przecież wy
jesteście niesprawiedliwi, wy ustanowiliście panów i niewolników,
wy uczyniliście bogaczów i nędzarzy, wy sądzicie
niesprawiedliwie, wy ustanowiliście niesprawiedliwe prawa, wy
fałszujecie miary i wagi, wy zatrzymujecie zapłatę robotnikowi.
Chcecie uczynić ten świat wolnym, a przecież wy podbijacie narody
i panujecie nad nimi, wy ustanowiliście królów i tyranów, wy
wymyśliliście kajdany, więzienia i obozy, wy nakładacie ciężary
na innych, a sami ich palcem nie tkniecie, wy głosicie hasła
wolności, a sami jesteście grzechem zniewoleni. Chcecie wrócić
do utraconego raju, a przecież to absolutnie niemożliwe.
Beze
mnie nic uczynić nie możecie — to powiedział On — Który Jest.
Nie zrozumiecie człowieka bez Chrystusa. Samych siebie nie
zrozumiecie bez Chrystusa, to przypomniał Papież. Ten świat należy
do Boga. Kto nie nauczył się Boga. ten tu nic nie umie. I
w
życiu, i w śmierci należymy do Boga. Albo więc człowiek stanie
się Bożym człowiekiem, albo na tym świecie człowieka nie
będzie. I cóż się tak cicho stało? „Pójdź, dziecię, ja cię
uczyć każę". Dlaczego wy bojaźliwi jesteście — małej
wiary? Dlaczego tak się troszczycie o to, co będziecie jedli, czym
się będziecie przyodziewać, przecież i poganie o to pilnie się
starają. Wie Ojciec wasz niebieski, czego wam potrzeba. Popatrzcie
na ptaki niebieskie, popatrzcie na lilie polne, szukajcie najpierw
królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, podnieście głowy wasze
ku górze. Błogosławcie sobie, a nie złorzeczcie. Przekażcie
sobie znak pokoju. Przemija postać tego świata. Uciszcie się,
bądźcie mądrzy, abyście nie chodzili w ciemnościach.
Bierzcie Chleb i pijcie Wino. abyście życie mieli i mieli je w
obfitości. Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Jam zwyciężył
swat. Nie bójcie się! Jam Jest!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz