Czwartek 1 tydzień Wielkiego Postu
Słowo Boże na dziś
Słowa
Ewangelii według świętego Mateusza
Gdy
Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów:
«Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?» A oni odpowiedzieli:
«Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za
Jeremiasza albo za jednego z proroków». Jezus zapytał ich: «A wy
za kogo Mnie uważacie?» Odpowiedział Szymon Piotr: «Ty jesteś
Mesjasz, Syn Boga żywego». Na to Jezus mu rzekł: «Błogosławiony
jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci
tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie
powiadam: Ty jesteś Piotr – Opoka, i na tej opoce zbuduję mój
Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze
królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie
związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w
niebie».
Oto
słowo Pańskie.
Refleksja nad Słowem Bożym
„Szymonie,
synu Jony, czy miłujesz Mnie?”.
Takie
pytanie jest zadawane św. Piotrowi. On ze szczerością i mocą
wiary odpowiada: „Tak, Panie”. Kiedy jednak wydawało mu się, że
jakoś Mistrz mu niedowierza, w końcu powiada: „Panie, Ty wszystko
wiesz, Ty wiesz, że ja Ciebie miłuję”.
Zazwyczaj
dzieje się na odwrót, niż to przedstawiono dziś w Ewangelii.
Zwykle człowiek zadaje Bogu pytania o sens życia, o tajemnice
cierpienia i śmierci, o wieczność i prawdę. Czasem pytanie jest
natarczywe i niecierpliwe, a człowiek, który je stawia chciałby
niemal dotknąć Boga. „Czy Ty naprawdę istniejesz?” Czy jesteś
Bogiem żywym i prawdziwym?”
Bywa,
że człowiek zgubi się w gąszczu domysłów, teorii i filozofii,
gdzie już nie świeci żaden, choćby nikły płomień. Bywa też,
że człowiek szukający i stawiający Bogu pytania stwierdzi za
poetą: „Bóg nie nad głową mieszka, lecz w środku człowieka,
więc kto w głowę zachodzi, od Boga ucieka” (A. Mickiewicz). Tu
już jest więcej światła i człowiek pewniej stawia kroki. Bywa
również, że wszystko już jest jasnością i światłem. Nie ma
pytań, bo po cóż wtedy pytać? Trzeba się tylko zadziwić
głębokością bogactw, mądrością i wiedzą samego Boga.
Zamyśleć
się nad niezbadanymi Jego wyrokami i niewyśledzonymi drogami. To
wówczas przez Niego i dla Niego jest wszystko, choć nikt z nas
nigdy nie pozna myśli Pana i nie będzie Jego doradcą. Ginie wtedy
wszelka natarczywość i niecierpliwość, a nawet ciemność
niewiedzy nie jest straszna. Dla tych, którzy sercem szukają i
widzą sercem, nawet mrok jest jak światło, a noc jako dzień
zajaśnieje (Ps 139, 12). Pozostaje wielkie milczenie przed Bogiem,
które jest samą modlitwą.
Można
by w tym miejscu szukać żywej ilustracji tej wielkiej prawdy, gdzie
mroczność dociekań zastąpiona jest prostotą serca, a mnożona
liczba pytań i
niejasności,
ustępuje miejsca określonej przez wiarę postawie życiowej.
Wystarczy zajrzeć do niejednej sali szpitalnej czy cichego kąta
mieszkania osób od wielu lat cierpiących przez ciężką,
nieuleczalną chorobę czy samotność.
Dziś
w Ewangelii, Bóg stawia człowiekowi pytania. „Za kogo ludzie
uważają Syna Człowieczego?… A wy za kogo Mnie uważacie?” (Mt
16, 13, 15) - pyta Chrystus. Jakże inaczej stawia pytanie człowiek,
a inaczej Bóg!
Zatem
wiara, wynikająca z przyjmowania z Boskiego Objawienia; zatem miłość
ku Chrystusowi, miłość radykalna i absolutna, miłość niekłamana
– bo Ty, Boże, wszystko wiesz – stają się fundamentami właśnie
tego, iż Piotr jest obwołany opoką Kościoła, którego „bramy
piekielne nie przemogą”, ani wczoraj, ani dziś, ani jutro, bo
Chrystusowe wyznaczenia i posłania misyjne są właśnie tak owocne,
tak skuteczne, aby Kościół mógł bez przeszkód obwoływać „czas
łaski, czas zbawienia od Pana i Boga”.
Piotr,
człowiek wiary, człowiek miłości ku Jezusowi Chrystusowi. Zatem,
mocą wiary i miłości poznaje dobrze kim jest Jezus Chrystus, i
może o Tym Chrystusie opowiadać z wielką gorliwością apostolską
wszystkim, Żydom przede wszystkim.
Wydaje
się, że w Święto Katedry św. Piotra, obchodzone już w Kościele
katolickim od IV wieku, trzeba by sobie życzyć i wiary, i miłości
wielkiej ku Bogu i ku człowiekowi, ale również potężnej
chrześcijańskiej, pokornej ambicji, ambicji, by być opoką
Kościoła, fundamentem Kościoła, każdy inaczej, bo jedyną misją
była misja Piotrowa, ale my również mamy stawać się rodzicielami
Kościoła, fundamentami Kościoła. Jeżeli ktoś jest matką,
ojcem, przez wiarę w Boga i Bogu, przez wielkie umiłowanie
królestwa Bożego, rodzi Kościół, owszem: domowy, ale i
przyczynia się do wzrostu Kościoła parafialnego, diecezjalnego, a
w konsekwencji do wzrostu Kościoła powszechnego. To nie tylko dom
rodzinny, rodzina, jest stosownym środowiskiem, aby być tam
fundamentem Kościoła, opoką Kościoła, gdy się jest matką,
ojcem, ale również w środowisku pracy, we wspólnocie zawodowej,
tam gdzie jestem. Jeżeli jestem katolikiem, chrześcijaninem
konsekwentnym w wierze i miłości, staję się rodzicielem Kościoła,
opoką Kościoła, i to Kościoła niezwyciężalnego. Bo w takie
dzieło rodzenia Kościoła przecież angażuje się sam Święty
Duch Boży, który nam objawia i Ojca, i Syna, który wznieca w nas
wielką miłość ku Ojcu, ku Synowi, i ku braciom, których
otrzymujemy w darze w Jezusie Chrystusie.
Zamyśleć
się nad niezbadanymi Jego wyrokami i niewyśledzonymi drogami. To
wówczas przez Niego i dla Niego jest wszystko, choć nikt z nas
nigdy nie pozna myśli Pana i nie będzie Jego doradcą. Ginie wtedy
wszelka natarczywość i niecierpliwość, a nawet ciemność
niewiedzy nie jest straszna. Dla tych, którzy sercem szukają i
widzą sercem, nawet mrok jest jak światło, a noc jako dzień
zajaśnieje (Ps 139, 12). Pozostaje wielkie milczenie przed Bogiem,
które jest samą modlitwą.
Można
by w tym miejscu szukać żywej ilustracji tej wielkiej prawdy, gdzie
mroczność dociekań zastąpiona jest prostotą serca, a mnożona
liczba pytań i niejasności, ustępuje miejsca określonej przez
wiarę postawie życiowej. Wystarczy zajrzeć do niejednej sali
szpitalnej czy cichego kąta mieszkania osób od wielu lat
cierpiących przez ciężką, nieuleczalną chorobę czy samotność.
Dziś
w Ewangelii, Bóg stawia człowiekowi pytania. „Za kogo ludzie
uważają Syna Człowieczego?… A wy za kogo Mnie uważacie?” (Mt
16, 13, 15) - pyta Chrystus. Jakże inaczej stawia pytanie człowiek,
a inaczej Bóg!
Zatem,
mamy być opoką. Jest nas aż tylu ochrzczonych w Rzeczypospolitej;
tylu ochrzczonych Polaków na świecie, i nieraz aż dziw bierze, że
wiary tak mało, a miłości niekiedy jeszcze mniej. I stąd wielkie
nieporozumienia, zwątpienia, i stąd niekiedy aż tyle nienawiści i
sądów, sporów różnorakich pośród nas, Polaków, którzy
deklarujemy, że wierzymy w Boga prawdziwego, że Chrystusa miłujemy,
a przecież gdyby tak autentyczna wiara nas ożywiała, gdyby tak
miłość ewangeliczna napełniała nasze umysły i serca, to
przecież i Kościół byłby inny. Są różne Stowarzyszenia Rodzin
Katolickich, są inne Kluby Katolickie, Akcje Katolickie, mnóstwo
różnych ruchów. Przecież każdy członek Kościoła, a zwłaszcza
zrzeszony członek Kościoła w szczególnej wspólnocie, winien
stawać się opoką Kościoła.
I
dlatego prosimy Pana o takie wewnętrzne postawy, aby mógł
powiedzieć o każdej i każdym z nas, tak jak do Piotra: „Ty
jesteś opoką” w swoim domu, w swoim środowisku, w swojej
parafii, w swoim mieście, w swojej diecezji – tam, gdzie jesteś –
Ty jesteś opoką Kościoła i na niej ma on być budowany.
Dzisiaj,
dziękując Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu za św. Piotra
Apostoła, chcemy prosić Ducha Świętego, by nasza wiara była
autentyczna, żywa, kierująca życiem naszym; by nasza miłość
była wystarczająca, abyśmy bez wstydu mogli powiedzieć: „Panie,
Ty wszystko wiesz, ty wiesz, że ja Ciebie miłuję” ponad
wszystko. I wreszcie pragnąć, aby przez nas Kościół nie
pomniejszał się przez nasze niedowiarstwo i brak wiary, brak
miłości, ale by Kościół przez naszą obecność i nasze z dnia
na dzień chrześcijańskie działanie wciąż wzrastał. „Ty
jesteś Piotr, Opoka. Na tej Opoce zbuduję mój Kościół, a bramy
piekielne go nie przemogą”. AMEN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz