Sobota
III tydzień Adwentu
„Rodowód
Jezusa Chrystusa, Syna Dawida, Syna Abrahama...” (Mt 1,1)
Odczytany
dzisiaj początek Ewangelii według św. Mateusza powodował u mnie
od samego początku słuchania i czytania Ewangelii spore
zakłopotanie. Przed reformą liturgii ten fragment odczytywano dosyć
często i to w znaczących momentach, na przykład, przy
pierwszym ołtarzu procesji Bożego Ciała. Małemu ministrantowi
wstyd i strach było się przyznać samemu sobie, że to wyliczanie
imion i pokoleń było śmiertelnie nudne; później zaś – jeszcze
gorzej – że śmieszne. Kiedy zacząłem rozumieć, co znaczy słowo
"genuit", zacząłem się "domyślać", jak to
Abraham zrodził Izaaka, a Izaak Jakuba itd. Było to tajemnicze,
podniecające i komiczne zarazem. Dzisiaj te nieporozumienia
załatwia sprawa poprawnego przekładu: „Abraham był ojcem
Izaaka, Izaak był ojcem Jakuba...” itd. Jednakże dla młodego
katechety i duszpasterza właśnie ten fragment Ewangelii zawsze był
trudny do komentowania. Bo cóż za nauka może kryć się w tej
liście obecności pokoleń, w tak staroświeckim gatunku literackim,
jakim jest genealogia. Dziś, jakby łatwiej było przybliżyć ten
tekst współczesnemu słuchaczowi. Może z powodu mody na
odszukiwanie swoich korzeni i na odtwarzanie własnych drzew
genealogicznych.
W
pierwszym dniu bezpośredniego przygotowania do Bożego Narodzenia,
który to dzień przypada właśnie dzisiaj, Kościół prowadzi nas
do korzeni tego drzewa, którego owocem jest Jezus Chrystus –
Zbawiciel świata. Tym korzeniem jest Abraham i jego wiara. U podstaw
każdego konaru tej genealogii jest również wiara kolejnych
patriarchów. O wierze Jakuba, który dał początek 12 pokoleniom
Izraela czytamy dzisiaj w pierwszym czytaniu z Księgi Rodzaju. Wiara
patriarchy wyrażona jest błogosławieństwem udzielonym Judzie:
Nie
zostanie odjęte berło od Judy, ani laska pasterska spośród jego
kolan, aż przybędzie ten, do którego ono należy, i zdobędzie
posłuch u narodów. (Rdz
49,10) Wiara Dawida wyrażona jest w responsoryjnym Psalmie 72: Za
dni Jego zakwitnie sprawiedliwość i wielki pokój, aż księżyc
nie zgaśnie.
Genealogię
zamyka heroiczna wiara Józefa, męża Maryi, z której narodził
się Jezus Chrystus.
Widać
więc, że nie jest to genealogia według ciała, krwi i woli męża,
ale genealogia wiary. Dlatego i my wszyscy jesteśmy wszczepieni
w to drzewo genealogiczne. To jest również nasza genealogia. Na
drzewie wyrosłym z wiary Abrahama Chrystus jest głównym konarem,
a my jesteśmy wszczepionymi weń latoroślami.
Czy
tak ważne jest znalezienie swojego miejsca na drzewie genealogicznym
według ciała, skoro tak zaszczytne miejsce mamy drzewie
genealogicznym według wiary?
A
jakie płyną dla nas z tego faktu konsekwencje i zadania?
Ewangelia
wymienia imiona dawnych ludzi, którzy już są w wieczności, ale
uczestniczą w osobie Jezusa - Zbawiciela dzięki przekazaniu
wiary. To jest jakby przypomnienie, że w życiu każdego człowieka
istnieje ten mniej lub bardziej zapomniany szereg imion, które
składają się na osobę wybraną przez Boga – na mnie, na ciebie.
To przypomnienie chce nas uwrażliwić na opiekę duchową nad tymi,
którzy byli przed nami i którzy są – tu i teraz. Pochyl się
kiedyś w skupieniu, ale z religijną życzliwością, nad historią
rodzinną, powtórz przed Bogiem imiona i weź ich we własną opiekę
duchową. Apostolstwo nasze dzieje się z konieczności w wymiarach
szerszych – mamy prarodziców, rodziców, siostry, braci, mamy lud
Boży, podopiecznych, ubogich... wielu jeszcze innych, którzy nasze
uczucia, pamięć i siły zagarniają. To jest konieczne i
pożyteczne, ale niekiedy wymaga uzupełniania albumem rodzinnym,
który został nam dany i nie można go zgubić. Takie uzupełnienie
życia religijnego jest ważne także dla tych, którzy stanowią
naszą otoczkę rodzinną.
Poczucie
godności rodziny obdarzonej zaufaniem, jest ważnym czynnikiem wiary
szerszego grona, które otacza człowieka powołanego, które otacza
nas – mnie i ciebie. Nie wzięliśmy się z nikąd – mamy swoich
przodków, którzy nam przekazali wielką wartość, jaką jest
wiara. Sąd nasze życie nie może nigdy być jedynie wykonywaniem
zawodowych posług, ale ma mieć ciepło rodzinne i miękkość
bliskich przeżyć ludzi dla nas ważnych. To przecież rozlewa się
na całe nasze życie z wiary. Powołał nas Bóg dla wielu, ale
oddał nam także naszą rodzinę – tę bliższą i tę dalszą –
jak tylko nasza pamięć sięga wstecz, do naszych korzeni. W
Adwencie – i nie tylko w Adwencie - módlmy się za nich, a
żyjącym przybliżajmy Boga swoją postawą płynącą z wiary.
Uzmysłowiłem sobie, że Jezus to mój brat !
Rodowód…
I ja i Ty go mamy…
Miał go też i Jezus…
Każdy z nas ma rodzinę
i z niej się wywodzi...
Ale co my wiemy o przodkach naszych?
Czy pamiętamy ich imiona ?
Czy pamiętamy ich zdarzenia?
Coraz mniej teraz rozmawiamy
o prababciach i pradziadkach.
Przeszłość nas już za bardzo nie interesuje.
Niestety podobnie jest z tradycją...
coraz bardziej się zaciera.
Nie przywiązujemy do niej wagi….
Coraz mniej „przeżywamy” święta…
Bardziej skupiamy się na przygotowaniu wieczerzy,
niż cieszymy się ze spotkania z bliskimi przy wspólnym stole…
Dodatkowy może talerzyk na wigilijnym stole?
Niech będzie, ale gdzieś z boku…
by czasem nie zawadzał, tym co sięgają po grzybki w occie.
Talerzyk będzie i tak pusty….
nie będziemy i tak mieć sił z przejedzenia…
by wstać i otworzyć drzwi.
Razem z talerzykiem odchodzi
gdzieś na bok….
gdzieś w zapomnienie….
przeszłość i tradycja rodzinna.
Jaka szkoda....
Czy pamiętamy jeszcze najbliższą rodzinę?
Przecież za każdym imieniem skrywa się człowiek….
No tak... i kto by to czytał ?
Nudy, sterta imion, powiązania genealogiczne…
Taka długa lista odstrasza….
A nie powinna!
Już w samym ułożeniu rodowodu widać trzy etapy dziejów człowieka.
Pierwsza cześć to dzieje związane z Dawidem,
druga to wygnanie z Babilonu
a trzecia prowadzi do Nauczyciela…
Są one jakby symbolami trzech etapów duchowości człowieka:
człowiek stworzony do świętości,
odejście od Boga
i powrót na właściwą drogę z Jezusem
Z rodowodu Jezusa wynika tez...
że Mesjasz przyszedł zbawić wszystkich ludzi.
Wymienione są bowiem postacie, które bynajmniej święte nie były.
Są tam zdrajcy,
są ludzie spoza Narodu Wybranego,
a to oznacza, ….
że Jezus przyszedł zbawić wszystkich ludzi
i mnie….
I Ciebie…
I każdego człowieka który ma swój rodowód…
Czy tego chce , czy nie…
I ja i Ty go mamy…
Miał go też i Jezus…
Każdy z nas ma rodzinę
i z niej się wywodzi...
Ale co my wiemy o przodkach naszych?
Czy pamiętamy ich imiona ?
Czy pamiętamy ich zdarzenia?
Coraz mniej teraz rozmawiamy
o prababciach i pradziadkach.
Przeszłość nas już za bardzo nie interesuje.
Niestety podobnie jest z tradycją...
coraz bardziej się zaciera.
Nie przywiązujemy do niej wagi….
Coraz mniej „przeżywamy” święta…
Bardziej skupiamy się na przygotowaniu wieczerzy,
niż cieszymy się ze spotkania z bliskimi przy wspólnym stole…
Dodatkowy może talerzyk na wigilijnym stole?
Niech będzie, ale gdzieś z boku…
by czasem nie zawadzał, tym co sięgają po grzybki w occie.
Talerzyk będzie i tak pusty….
nie będziemy i tak mieć sił z przejedzenia…
by wstać i otworzyć drzwi.
Razem z talerzykiem odchodzi
gdzieś na bok….
gdzieś w zapomnienie….
przeszłość i tradycja rodzinna.
Jaka szkoda....
Czy pamiętamy jeszcze najbliższą rodzinę?
Przecież za każdym imieniem skrywa się człowiek….
No tak... i kto by to czytał ?
Nudy, sterta imion, powiązania genealogiczne…
Taka długa lista odstrasza….
A nie powinna!
Już w samym ułożeniu rodowodu widać trzy etapy dziejów człowieka.
Pierwsza cześć to dzieje związane z Dawidem,
druga to wygnanie z Babilonu
a trzecia prowadzi do Nauczyciela…
Są one jakby symbolami trzech etapów duchowości człowieka:
człowiek stworzony do świętości,
odejście od Boga
i powrót na właściwą drogę z Jezusem
Z rodowodu Jezusa wynika tez...
że Mesjasz przyszedł zbawić wszystkich ludzi.
Wymienione są bowiem postacie, które bynajmniej święte nie były.
Są tam zdrajcy,
są ludzie spoza Narodu Wybranego,
a to oznacza, ….
że Jezus przyszedł zbawić wszystkich ludzi
i mnie….
I Ciebie…
I każdego człowieka który ma swój rodowód…
Czy tego chce , czy nie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz